Czy musimy zapraszać do siebie zbrodniarzy?
Dramat związany z terroryzmem polega na tym, że jego akty przemocy są nie do zatrzymania, nie do uniknięcia, nie do wykrycia, bo umysłami jego planistów i wykonawców kieruje fanatyzm.
Zaś dla wypełnienia swej straszliwej misji, gotowi są z radością złożyć ofiarę z własnego życia. Więc niech nasi rzekomi specjaliści w sprawach terroryzmu, pozostający na garnuszku odchodzącej władzy, nie kłamią opinii publicznej, że jesteśmy w stanie w tłumie tysięcy uchodźców wykryć islamskich fundamentalistów. A jeśli już nawet uda się niektórym z nich prześlizgnąć do Polski, to nasze służby, dzięki współpracy z kolegami z zachodnich krajów z pewnością ich zdemaskują. Tylko nieliczni fachowcy, jak np. były szef ABW Zbigniew Nowek przeczą tej bajkowej wersji dla małych dzieci.
Część lewackich publicystów doszukuje się karkołomnych powodów, widząc sprężynę paryskich ataków we francuskim prawicowym Ruchu Narodowym. To jeden z absurdów z lewackich, przywołanych dla uderzenia w prawicę, jako to prawdziwe zło. Rozsądek podpowiada, że w gruncie rzeczy drugorzędne są motywy, z jakich to terroryści dokonują swych aktów przemocy na przypadkowych ofiarach. Czy po to, aby jak pisze nasz redakcyjny kolega Łukasz Adamski, „zielona flaga proroka zawisła nad europejskimi stolicami”, czy dlatego, że są narzędziem w rękach przebiegłych przeciwników zjednoczonej Europy, czy może dlatego, aby zablokować dalszy napływ wielkiej fali emigrantów z krajów muzułmańskich, traktowanych jako konkurencja zagrażająca dobrobytowi ich życia w Europie.
Niezależnie od celów, jakie sobie stawiają islamiści, aktami paryskiego terroru wypowiedzieli wojnę europejskiej cywilizacji, bezbronnej wobec politycznych ambicji Angeli Merkel oraz lewaków całego naszego kontynentu. Odgłosy tej wojny słychać już za naszymi murami. A humanitarna Europa w jej obłędnej polityce fałszywej miłości, żąda od nas, abyśmy szeroko otwarli bramy i islamistów w przebraniu uchodźców, rzekomo nękanych bombardowaniami na Wschodzie, powitali ze słowiańską gościnnością chlebem i solą.
Terroryzm pozostanie zawsze jedną z najbardziej nieludzkich zbrodni. Jego tragicznym plonem nieuchronnie jest morze krwi, bezsilności, rozpaczy oraz dojmującego bólu, który pozostaje do końca życia u bliskich niewinnie zabitych ofiar.
Zmienia często życie dziesiątek innych osób związanych z tymi, którzy giną w wyniku terrorystycznych aktów. Sprawia, że reszta ich życia zamienia się w dręczący sen, którego do ostatnich dni nie daje się wyprzeć z pamięci. To oczywiste, że niekończąca się droga cierpienia towarzyszy już na zawsze rodzicom zabitych dzieci, siostrom i braciom ofiar. Ale odciska się też na życiu krewnych, przyjaciół, znajomych, sąsiadów.
Czy zwolennicy sprowadzenia do Polski wykonawców tych zbrodni rozumieją sens słów, jakie dziś wypowiada niespełna 40-letni paryżanin, właściciel małej firmy turystycznej:
Wciąż nie zlokalizowałem wszystkich znajomych. Mam nadzieję, że są bezpieczni.
Nadzieją napawa głos Konrada Szymańskiego, kandydata na ministra ds. europejskich – od najbliższej środy prawdopodobnie już urzędującego - w rządzie Beaty Szydło. Mówi on jednoznacznie i twardo. Wobec tego, co się stało wczoraj w Paryżu, Polska nie widzi możliwości wykonania ustaleń UE w sprawie uchodźców.
Jerzy Jachowicz