"Czy Mieszko I hodował „polskiego chama“?
W latach 965-966 Ibrahim ibn Jakub, żydowski podróżnik i kupiec, poddany kalifa Kordoby, odbył podróż do Europy Środkowej. Odwiedził wówczas także kraj rządzony przez Mieszka I. Zostawił po sobie m.in. następującą relację:
„A co się tyczy kraju Mesko, to [jest] on najrozleglejszy z ich [tzn. słowiańskich] krajów. Obfituje on w żywność, mięso, miód i rolę orną [lub: rybę]. Pobierane przez niego [tj. Mieszka] podatki [lub: opłaty] [stanowią] odważniki handlowe. [Idą] one [na] żołd jego mężów [lub: piechurów]. Co miesiąc [przypada] każdemu [z nich] oznaczona [dosł. wiadoma] ilość z nich. Ma on trzy tysiące pancernych [podzielonych na] oddziały, a setka ich znaczy tyle co dziesięć secin innych [wojowników]. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego tylko potrzebują. A gdy jednemu z nich urodzi się dziecko, on [tj. Mieszko] każe mu wypłacać żołd od chwili urodzenia [dosł. w godzinie, w której się rodzi], czy będzie płci męskiej czy żeńskiej.“
Jak interpretować powyższy fragment, a zwłaszcza jego ostatnie zdanie? Stosując hermeneutykę profesora Zbigniewa Mikołejki, należałoby uznać, że „populista“ Mieszko hodował w ten sposób „polskiego chama“. Że kupował poparcie hołoty za „darmowy obiad albo flaszkę“, by „utrzymać władzę w sposób brutalny, bezczelny, bezpardonowy“. Że ustanowił rządy „białych mężczyzn o konserwatywnych poglądach“. Że jego polityka zmuszała kobiety do rodzenia dzieci, zamiast pozwolić im na samorealizację w aktywności zawodowej. Że „odsyłała je do domu, obciążając dziećmi“ i „rzucając ochłap“.
Widać wyraźnie, że to, co przejmuje profesora Mikołejkę taką zgrozą, zaczęło się w Polsce nie w roku 2015, wraz ze zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości, lecz 1050 lat wcześniej, za Mieszka I. Po prostu średniowiecze…
Grzegorz Górny
Redaktor naczelny miesięcznika "Fronda". Publicysta tygodnika "wSieci". Autor książek. Reżyser i producent.