Czabański: abonament rtv, czyli nasz potwór z Loch Ness
Jeśli latem nie ma o czym pisać, mówić i pokazywać, wyciąga się ze strychu zakurzony temat pt. „opłata za media publiczne”. Tak stało się i tym razem. Politycy udali się na urlopy, pospekulujemy zatem, co zrobią jak wrócą?
Dwa branżowe portale poświęcone problemom mediów i reklamy - press.pl i wirtualnemedia.pl - informują o tym, że nastąpił przełom w sprawie abonamentu rtv. „Na zastąpienie abonamentu radiowo-telewizyjnego przez opłatę audiowizualną – podają wirtualnemedia.pl - zgodził się już premier Donald Tusk.
Nie jest jeszcze ustalona jej wysokość, ale najprawdopodobniej nie będzie to więcej niż 15 zł miesięcznie. W tej chwili pozostaje przede wszystkim kwestia tego, w jaki sposób opłata audiowizualna ma być pobierana. Są dwa pomysły – opłata taka mogłaby być dołączana do rachunku za energię elektryczną albo byłaby naliczana według bazy polskich gospodarstw domowych”.
Dodam od razu, że taką bazą gospodarstw domowych, czyli adresami, dysponuje poczta. Ale nie w bazie problem, ani nie w wysokości opłaty, choć press.pl precyzuje, że „jest (ona) planowana w wysokości 10-12 zł miesięcznie i miałaby być naliczana od gospodarstwa domowego za sama możliwość ściągnięcia sygnału radiowo-telewizyjnego, bez wymogu rejestrowania telewizorów i radioodbiorników”. Dotychczasowe ulgi i zwolnienia od opłat rtv mają być zachowane.
Problem w tym, że są to kolejne „bajki o żelaznym wilku”. Od wielu, wielu już lat mówi się o konieczności zmiany systemu finansowania mediów publicznych. No i zmiany samych tych mediów. I praktycznie nic z tego nie wynika. Mówienie o kolejnych pomysłach finansowania mediów publicznych ma wyraźnie przykryć ich coraz dramatyczniejszą bylejakość oraz niechęć polityków do zmiany tego stanu rzeczy. TVP tłumaczy się, że nie może realizować misji publicznej, bo żyje z komercji i reklam. Jest w tym dużo prawdy, ale przecież np. stronnicze audycje informacyjne kosztują nie mniej niż kosztowałyby audycje rzetelne. Zdominowanie ekranu telewizyjnego przez opcję lewicowo-liberalną nie wynika z budżetu tvp. Jeszcze wyraźniej widać to w Polskim Radiu, które ma dużo pieniędzy, a robi coraz gorszy program, na poziomie mało wybrednych stacji komercyjnych, nadto – wykluczając ze swoich audycji ludzi o światopoglądzie innym niż liberalno-lewicowy. Tak z radia publicznego, czyli powszechnego, robi się radio jednej trzeciej narodu.
Jak więc widzimy nie w pieniądzach sprawa. Ale, gdy latem brakuje tematów, gdyż politycy zamiast się opluwać byczą się na plażach, zawsze możemy sobie w mediach optymistycznie poględzić, że nastąpi „przełom w abonamencie” (czytaj: poprawa w mediach publicznych). Bo ludzki pan Tusk „już się na to zgodził…” . Jesień przyniesie jednak gorszą wiadomość: żadnej poprawy nie będzie. Ani w mediach, ani gdzie indziej.
Ale jesienią media łatwo zapomną o swoim letnim ględzeniu.
Krzysztof Czabański