Coca-cola, Bóg i Titanic
"Katastrofalna implozja, która zabiła pięć osób na pokładzie eksperymentalnego batyskafu Titan, pociągnęła za sobą apele o ściślejszą regulację podmorskiej eksploracji".
Katastrofalna implozja, która zabiła pięć osób na pokładzie eksperymentalnego batyskafu Titan, pociągnęła za sobą apele o ściślejszą regulację podmorskiej eksploracji oraz złośliwą satysfakcję tych, którzy uważają, że ofiary mające „więcej pieniędzy niż rozumu”, dostały to, na co zasłużyły – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Aleksandra Rybińska.
Autorka zwraca uwagę, że historia luksusowego liniowca Titanic fascynuje nie tylko świat filmu, ale także grono poszukiwaczy przygód. RMS Titanic, Inc. – firma, której celem jest zachowanie pamięci o katastrofie – otrzymała w 1994 r. prawo do eksploracji wraku, w tym odzyskania z niego artefaktów. Od tego czasu przeprowadziła osiem misji badawczych. Ostatnią w 2010 r. Być jednym z nielicznych, którzy zobaczyli wrak Titanica na własne oczy, to dziś osiągalne marzenie. Dziennikarka wspomina o tym, jak komercjalizuje się ekstremalne doznania, takie jak loty pozaziemskie czy zdobycie Mount Everest. Skoro można zdobywać góry i kosmos, to czemu nie morskie głębiny? Komercjalizacja dotąd niedostępnych dla zwykłych śmiertelników dziedzin eksploracji najwyraźniej zainspirowała pilota, inżyniera i wynalazcę Stocktona Rusha do założenia wraz z Guillermo Söhnleinem, argentyńsko-amerykańskim biznesmenem, w 2009 r. firmy OceanGate z siedzibą na Bahamach. „Są trzy słowa w języku angielskim znane na całej planecie. To Coca-Cola, Bóg i Titanic” – mówił w jednym z wywiadów Rush, potomek dwóch sygnatariuszy Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych. Wtedy wrak leżący na głębokości 4 tys. m stał się jego obsesją, a oferowanie komercyjnych wypraw do niego jego głównym zajęciem – czytamy.
Wyprawa do wraku Titanica zakończyła się tragicznie i Rybińska przytacza wiele informacji dotyczących nienależytego zachowania ze strony Rusha. Po tragedii pojawiły się głosy, że batyskaf nie spełniał norm i wszyscy o tym wiedzieli, a Rush choć miał usta pełne frazesów o zdobywaniu morskich głębin, postępie i innowacji, ciął koszty, jak tylko mógł. Według „The Washington Post” w 2018 r. szef bezpieczeństwa OceanGate David Lochridge ostrzegał, że konstrukcja jednostki (z włókna węglowego zamiast bardziej wytrzymałej stali i tytanu) nie wytrzyma ciśnienia w głębinach. Po tym, gdy nie wydał zgody na testy załogowe, zwolniono go. […]OceanGate operował ponadto w prawnej szarej strefie. Na wodach międzynarodowych, gdzie nie podlegał Passenger Vessel Safety Act, i pod banderą Kanady. „Nikt nie stawiał Rushowi wymogów, bo i tak nie byłoby jak je egzekwować” – powiedział Salvatore Mercogliano, historyk morski z Campbell University w rozmowie z gazetą. Prezes OceanGate nie tylko ignorował ostrzeżenia ekspertów, lecz także odmawiał wprawdzie dobrowolnych, ale praktykowanych w środowisku inspekcji niezależnych agencji.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace. Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.