Chcemy się wtrącać – dla dobra Unii
Moje kandydowanie do Komisji Europejskiej zostało przez niektórych przywitane pełnym oburzenia stwierdzeniem, że miałem i mam w kilku sprawach europejskich własne zdanie. To ma być teraz w Europie polityczną zbrodnią? – mówi prof. Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta, polski kandydat na członka Komisji Europejskiej w rozmowie z Michałem Karnowskim w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Karnowski pyta polityka o jego stosunek do Unii Europejskiej oraz czy KE jest elementem politycznej opresji, czy może raczej naszą dumą i ważną strukturą, którą powinniśmy współbudować.
Bez wątpienia obecność w Unii Europejskiej, w grupie państw tworzących tę organizację międzynarodową, jest dla Polski geopolitycznie korzystna. To dla nas środowisko politycznego bezpieczeństwa, podobnie jak NATO, bo definiuje nas jako część współczesnego Zachodu, do którego zawsze należeliśmy. Dla Polski jest to oczywistość, choć niekoniecznie dla wszystkich członków europejskiej rodziny jest ona tak czytelna. Z tej przynależności, ugruntowanej w historii i geopolityce, wynika polskie poczucie odpowiedzialności za Unię i jej przyszłość. W Europie zawsze występowały bowiem i występują różnice interesów, zawsze będą w niej napięcia i rywalizacja o przywództwo. Jeśli jednak czynniki te nie są moderowane, konsekwencje dla całego kontynentu i dla Polski są bardzo niedobre. Jest to zatem dla Polski wybór fundamentalny – chcemy europejskiej jedności opartej na zasadach równości i wolności, a niepokoją nas przejawy podziałów i wykluczenia. To wszystko nie oznacza jednak podejścia bezkrytycznego. Odwrotnie: właśnie dlatego, że się o Unię Europejską troszczymy, że rozumiemy jej znaczenie dla przyszłości naszego kraju i całej Europy, bywamy krytyczni, proponujemy zmiany, czasami się spieramy – podkreśla Szczerski w swojej odpowiedzi.
W przeciwieństwie do opozycji, partia rządząca nie boi się zabierać stanowczego głosu na arenie międzynarodowej i nie ma kompleksów w dyskusji z większymi krajami. Jak przypomina Szczerski, przykładem może być brak zgody na politykę Unii odnośnie przyjmowania imigrantów:
Deklaracjami publicznymi otwarto drogę dla tysięcy ludzi szukających lepszego bytu, którzy ryzykują życie i oddają swój majątek nielegalnym grupom oferującym nadzieję, której Europa nie może spełnić. Do tego wystąpił ostry kryzys społeczny w samej Europie, turbulencje wewnętrzne w wielu państwach członkowskich. Przed tym wszystkim Polska, Węgry, Czechy i Słowacja przestrzegały, wskazując, że trzeba się skupić na szukaniu sposobów pomocy krajom, z których migracja występuje, i ochronie granic przed nielegalnymi praktykami. Cieszę się, że po trzech latach nasze ówczesne stanowisko jest wreszcie podzielane przez większość państw Unii. Ale Europa straciła na tym, że Polski nie słuchała a priori, i traci na tym, gdy Polska i inne kraje milczą. Być może wiele spraw poszłoby inaczej w Unii, gdyby nasi poprzednicy częściej zdobywali się na odwagę wypracowania i powiedzenia własnego zdania, pójścia pod prąd, gdy potrzeba. Rozwój rodzi się w merytorycznych sporach, bo wtedy jest szansa na porównanie alternatywnych propozycji. Unikanie sporu jest synonimem stagnacji...
Michał Karnowski pyta jednak, czy to nie przez głośne wyrażanie własnego zdania partii rządzącej trudniej jest dziś o stanowiska w strukturach europejskich.
Przecież nawet moje kandydowanie do Komisji Europejskiej zostało przez niektórych przywitane pełnym oburzenia stwierdzeniem, że miałem i mam w kilku sprawach europejskich własne zdanie. To ma być teraz w Europie polityczną zbrodnią? Cenię różne opinie, nie uważam, by ich prezentowanie wykluczało kogokolwiek z bycia Europejczykiem. To jest właśnie paradoks, że dzisiaj jedynymi, którzy z Europy wykluczają, są właśnie ci, którzy sami tak głośno mówią o Europie inkluzywnej, włączającej, otwartej, którzy mówią, że kochają renesans – potwierdza polityk.
Szczerski i Karnowski rozmawiają również o nierównych standardach, jakimi kieruje się Unia Europejska oceniając praworządność państw członkowskich.
Nie mam nic przeciwko trosce o praworządność w państwach Unii Europejskiej, ale odrzucam wybiórczość w patrzeniu na nią. Reguły muszą być powszechne i równe. Inaczej rodzi to pokusę, by stanowić prawo w przeświadczeniu, że dotyczyć będzie ono innych państw, ale nie mojego. To często sposób uzyskiwania przewagi konkurencyjnej. […] W sprawach życia codziennego zobaczyliśmy to przy sprawie jakości produktów na europejskim rynku, czym zresztą bardzo aktywnie powinna się zająć nowa Komisja. Okazało się, że sytuacja, w której na części rynków mogą być sprzedawane gorsze produkty, była akceptowana. Te nierówne standardy widzimy też w debacie o sądownictwie, kiedy Polskę oskarża się o zamach na demokrację choć identyczne lub podobne rozwiązania funkcjonują z powodzeniem w innych krajach. Jestem za przeglądem praworządności, ale wyłącznie wtedy, gdy będzie dotyczył on wszystkich krajów i odbywać się będzie w sposób, który pozwoli na porównanie sytuacji między nimi, wskazanie dobrych praktyk i wezwanie do unikania złych – mówi Szczerski.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 19 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.