Burzliwy pojedynek dwóch Ukrainek
Kilka dni temu deputowana nacjonalistycznej partii „Swoboda” Irina Farion podczas wiecu w Drohobyczu skrytykowała publicznie znaną śpiewaczkę Rusłanę Łyżyczko (zwyciężczynię konkursu Eurowizji w 2004 roku). Zarzuciła jej, że piosenkarka pozostaje marionetką w rękach politycznych technologów władzy z obozu prezydenta Janukowycza.
Przypomnijmy, że Rusłana jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy kijowskiego Majdanu. Spędziła tam wiele dni, występując na scenie i zagrzewając swych rodaków do oporu wobec władz. Wzywała ich także do modlitw w intencji Ukrainy i wyrzeczenia się przemocy. Sprzeciwiała się upartyjnieniu Majdanu, twierdząc, że nie jest on inicjatywą żadnej partii, ale przejawem woli zmian ze strony najbardziej świadomej części narodu.
Zupełnie odmienne stanowisko reprezentowała Irina Farion, apologetka integralnego nacjonalizmu, która w wywiadach dla ukraińskiej prasy potrafiła powiedzieć wprost:
Skąd się wzięło bowiem UPA i Bandera? Z miłości? Miłość osłabia. Nienawiść hartuje.
Podczas wiecu w Drohobyczu Farion miała pretensje, iż organizatorzy Majdanu w Kijowie nie chcieli dopuszczać do głosu polityków „Swobody”, a więc – jej zdaniem – musieli działać w interesie władz. Ostrze swej krytyki nacjonalistyczna deputowana wymierzyła w Rusłanę Łyżyczko, zarzucając jej, że na Majdanie działała w zmowie z rządzącym establishmentem.
Na odpowiedź piosenkarki nie trzeba było długo czekać. Rusłana wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, iż atak Farion na nią jest „próbą zawłaszczenia dla swej partii osiągnięcia milionów Ukraińców, czyli naszego Majdanu”. Wokalistka zaliczyła nacjonalistyczną deputowaną do tej samej klasy skorumpowanych polityków, przeciwko którym protestowano na Majdanie. Śpiewaczka napisała:
Nie tak dawno sama pani Farion, próbując ukryć przed dziennikarzami prawdę o swej komunistycznej przeszłości, oświadczyła, iż orlica nie tłumaczy się przed hienami. Pani Irino, zmuszona jestem panią poprawić: nie jest pani żadną orlicą, lecz raczej kurą, i to na dodatek nieświeżą i zsiniałą, jak te, które leżały na półkach sklepów spożywczych za rządów sowieckich. Tych samych sowieckich rządów, które pani tak wytrwale obsługiwała, gdy była pani młodą komsomołką i członkiem KPZS (Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego). Przy czym obsługiwała pani Sowietów nie tylko w sensie partyjno-politycznym: cały Lwów wiedział o tym, że była pani materacem przewodniczącego Czerwonoarmijnego Komitetu Rejonowego KPZS w tym mieście. A na dodatek nie był on etnicznym Ukraińcem, lecz pochodził z rosyjskiego Smoleńska.
Pisząc o komunistycznej przeszłości Iriny Farion, piosenkarka dotknęła ważnego problemu: pępowiny wiążącej ruch nacjonalistyczny na postsowieckiej Ukrainie z komunistycznymi służbami. To jednak temat na osobną opowieść.
Grzegorz Górny