Budzisz w „Sieci”: Zaczęło się
W najnowszym numerze tygodnika "Sieci"
Wszystko wskazuje na to, że wysadzenie tamy w Kachowce na Dnieprze miało na celu spowolnienie ukraińskiej ofensywy. Zagrożona jest też elektrownia w Zaporożu. Czy Rosjanie mogą zagrać kartą atomową po to, by zakończyć wojnę? – pyta Marek Budzisz w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Świat obiegła informacja o wysadzeniu tamy w Kachowce na Dnieprze. W mediach zawrzało, a eksperci i dziennikarze podjęli kolejne próby analizy oraz oceny obecnej sytuacji na froncie wojennym.
John Kirby z amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego powiedział następnego dnia, że Stany Zjednoczone nie mogą jeszcze precyzyjnie powiedzieć, co się wydarzyło, ale na podstawie posiadanych informacji wywiadowczych skłaniają się do wersji, że to Rosjanie stoją za eksplozją. (…) Paweł Łuzin, rosyjski analityk wojskowy, obecnie na emigracji, powiedział dziennikarzom, że Rosjanie, przez cały maj prowadząc silne ataki rakietowe, próbowali zatrzymać ukraińską ofensywę. To się nie udało i dlatego postanowili wysadzić tamę, której konstrukcja uniemożliwia zniszczenie jej w inny sposób, niż w wyniku wewnętrznej eksplozji. Iwan Jakowina, ukraiński dziennikarz pracujący w portalu NV, napisał, że jeśli świat nic z tym nie zrobi, to następnym krokiem Rosjan będzie sabotaż w elektrowni atomowej w Zaporożu – wskazuje Budzisz.
Strona ukraińska w konflikcie z Rosją nie jest bierna. Wykazuje dużą aktywność w działaniach wojskowych i aktywnie dąży do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Medialne relacje przekazują wiele relacji nt. ataków Ukraińców.
To, na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że mają one miejsce od obwodu biełgorodzkiego na północ od Charkowa, przez Ługańszczyznę i okolice Doniecka, po Zaporoże i nawet lewy brzeg Dniepru. Linia walk, choć mają one charakter punktowy, jest niesłychanie rozciągnięta, co stawia Rosjan w trudnej sytuacji, bo muszą oni przemieszczać swoje odwody na setki kilometrów. I jak się wydaje jest to jeden z elementów ukraińskiego planu tej fazy ofensywy. Zmusić dowództwo sił rosyjskich do podjęcia decyzji o przesunięciu wojsk z jednych odcinków frontu na inne. Można, mając ograniczone siły, bronić albo Biełgorodu, albo umacniać swoje pozycje pod Bachmutem. To właśnie po to, by skrócić długość ewentualnego frontu, Rosjanie mogli zdecydować się na wysadzenie tamy – czytamy w najnowszym numerze „Sieci”.
Warto jednak uświadomić sobie, że strona ukraińska nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Najbliższe dni i tygodnie mogą przynieść zatem nieoczekiwane zwroty i zaskakujące operacje.
O tym, że w Kijowie myślą o jakichś niekonwencjonalnych ruchach, może też świadczyć niedawne oświadczenie prezydenta Zełenskiego, który w trakcie spotkania reprezentantów Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Mołdawii oświadczył, że format 2+5 powołany przed laty, by rozwiązać problem separatystycznego Naddniestrza, nie sprawdził się i trzeba myśleć o innych formułach. Nie rozwinął tego wątku, ale być może coś się szykuje, skoro minister Mariusz Kamiński poinformował niedawno o wysłaniu do Kiszyniowa sześciu samolotów z bronią i amunicją. Brzmi to złowrogo, ale ofensywa Ukrainy zaczyna się w stylu filmów Hitchcocka, najpierw mamy do czynienia z umownym trzęsieniem ziemi, a potem napięcie rośnie – podsumowuje Budzisz.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.