Awantura w „Newsweeku”, czyli chore stosunki pracy
Kulisy afery wokół Lisa. Co kryje się za tą sprawą?
Czy na pewno chodziło „tylko” o chamstwo, mobbing, znęcanie się nad podwładnymi? Zarzuty mogą okazać się dużo poważniejsze. Im dłużej szefostwo koncernu RASP milczy, tym chętniej zabierają głos kolejni dziennikarze opisujący patologiczne praktyki w „Newsweeku”. Czy zagraniczny koncern latami je tuszował? Co naprawdę przesądziło o rozstaniu z Tomaszem Lisem?
W swoim artykule Dorota Łosiewicz i Marek Pyza opisują praktyki panujące w „Newsweeku” w kontekście niedawnego zwolnienia Tomasza Lisa. Informują: Rzecz nie dotyczyła tylko jednego człowieka, którego nie ma już na pokładzie. Muszą zastanawiać natychmiastowe działania koncernu, który problem mobbingu ukrywał od lat.
Autorzy opisują kulisy zwolnienia Lisa: Według naszych rozmówców z RASP iskrą, która zmusiła władze koncernu do reakcji i zwolnienia Tomasza Lisa, były dużo poważniejsze podejrzenia niż opisywane dotychczas. W ostatnich miesiącach do działu HR spółki miała zgłosić się dziennikarka K. […] i poinformować o – mówiąc najdelikatniej – zdecydowanym naruszeniu jej intymności, czego miał się dopuścić Tomasz Lis […]. Doniesienia K. niestety zlekceważono. Odwołała się więc do zagranicznej centrali wydawnictwa. […] nie rozstrzygamy, do czego dokładnie doszło, lecz stawiamy pytania, gdyż właśnie waży się, czy zostanie przypudrowany skandal w koncernie lubującym się w przyjmowaniu postawy moralizatorskiej […].
Łosiewicz i Pyza dowodzą, że problemy zaczęły się sporo wcześniej i nie są… ani domeną jednego człowieka, ani nie dotyczą wydarzeń z ostatniego czasu […]. Szczególnie zatrważające są więc doniesienia o tym, jak funkcyjni w „Newsweeku” tuszowali niedopuszczalne zachowania i jak pomagał w tym dział zarządzania zasobami ludzkimi w założeniu mający im przeciwdziałać. Cytują wypowiedź Izabeli Michalewicz, dziennikarki pracującej kiedyś w „Newsweeku”, według której „[…] mobbing w tej gazecie był na długo przed przyjściem Lisa […]”. Jednocześnie autorzy zaznaczają, że… gdy w maju wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska zadecydowało o natychmiastowym zakończeniu współpracy z Tomaszem Lisem, szybko zabrzmiał chór obrońców byłego naczelnego „Newsweeka”, od razu przesądzając, że sprawa ma charakter polityczny. Nawet gdy na światło dzienne zaczęło wychodzić coraz więcej brudów związanych ze zwolnieniem […], wciąż nie brakowało chętnych do obrony „arystokraty dziennikarstwa”, jak mówił o byłym naczelnym „Newsweeka” Wojciech Jaruzelski – podkreślają.
Łosiewicz i Pyza wskazują, że nowy naczelny „Newsweeka”, Tomasz Sekielski, co prawda nie był wyrozumiały wobec poprzednika w swoim pierwszym wstępniaku, ale… głównym celem jego tekstu jest obrona korporacyjnych interesów: […] zadziwia łatwość, z jaką Sekielski rozgrzesza wydawnictwo. Dowodzi, że nie jest prawdą, iż wydawca nie reagował na doniesienia o złej sytuacji w redakcji, bo w firmie „istnieją mechanizmy zapobiegające mobbingowi”, ale tym razem „nie wszystkie zadziałały, jak trzeba”.
W podsumowaniu autorzy stwierdzają: Właściciele i redaktorzy „Newsweeka” chcieliby uchodzić za wzór cnót wszelkich, za barometr praworządności, uczciwości, za miejsce modelowe w stosunkach pracodawca–pracownik. Niejednokrotnie z troską pochylali się nad ofiarami przemocy w zakładach pracy, robili z tego okładkowe tematy. Dziś okazuje się, że nie tylko sami mają z tym potężny problem, ale wręcz tkwią w większym bagnie niż te przez nich opisywane. Na dodatek latami szeroko kamuflowali swój toksyczny system pracy. To moment, w którym mogą zachować twarz, decydując się na uczciwe wyświetlenie prawdy. Niewiele jednak wskazuje, by mieli na to ochotę.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.