Archiwum
Wydanie nr 4/2019 (71)
Głos Naczelnego
3Co było, co będzie
6Sto odsłon na stulecie
9Temat miesiąca
10Felietony
37Wehikuł czasu
38Skarby AGAD
42Polscy wynalazcy
44Dusza kontusza
48Dawno temu
52Zdarzyło się
57Ziemiaństwo
64Prasport
67Polonia
70Władczynie
75Pełna kultura
#76 Michała Świdra pamięci...@ Janusz Kotański78Pupile historii
86Czym strzelać
87Diabeł nie mógł
88Szlachetne zdrowie
90Tajemnice AAN
92NAC prezentuje
93Ze zbiorów MPW
94Historia okładki
96Opowieści IPN
99PAMIĘĆ Z KATYNIEM W TLE
Był rok 1975. Byliśmy w drugiej klasie szkoły średniej, jako uczniowie XV LO im. Narcyzy Żmichowskiej. I pojechaliśmy do Paryża; mieszkaliśmy na przedmieściach, bodaj w Villeneuve-Saint-Georges, w rodzinach francuskich, wcześniej uczniowie tamtej szkoły mieszkali z kolei w naszych domach. Żmichowska była wówczas szkołą z językiem wykładowym francuskim, a nasz nauczyciel pan Jan Markiewicz starał się rzeczywiście, byśmy poznali i język, i kulturę Francji. W programie wycieczki nie było rzecz jasna zwiedzania emigracyjnych „siedlisk reakcji”. Na szczęście jednak mieliśmy na tyle dużo czasu dla siebie, że w grupie – chyba – kilku osób pojechaliśmy do księgarni polskiej na St. Germain-des-Prés. I tam zobaczyłem ówczesny hit – książkę z przedmową gen. Władysława Andersa „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów”. Nie tylko ja ją kupiłem. Wydaje mi się, że z pół klasy. Ale może pamięć zawodzi! W swej spontanicznej decyzji o zakupie książki zakazanej nikt pewnie nie kalkulował; wyobraźnia nie wliczała w scenariusz dalszych następstw, rewizji na lotnisku ani innych szykan. I słusznie. Niech żyje beztroska! Bezpiecznie znalazłem się z nią w domu. Nikt też nie doniósł ani nie stchórzył. Na szczęście zdążyłem ją przeczytać i już w latach 70. nie mogłem mieć złudzeń co do faktów. Polskich oficerów, jak wówczas się wydawało, 15 tysięcy osób zamordowali Sowieci. „Komisja szwajcarska” ustaliła prawdę na tyle, na ile było to możliwe; późniejsze kłamstwa sowieckie nikogo nie mogły przekonać. Dlatego książka ta była w kraju zakazana, do końca.
Książki tej już nie mam. Zabrano nam ją w Wielki Piątek w 1982 r., gdy w naszym – Małgosi i moim – niewielkim mieszkaniu przy ul. Puławskiej pojawili się smutni panowie z SB, wzmocnieni autorytetem pana prokuratora, i zrobili nam klasyczny kocioł. Nasza córka miała wówczas trzy miesiące i stała się jedną z młodszych represjonowanych Polek w okresie stanu wojennego. Jej pieluchy znalazły się bowiem w brudnawych łapach szperaczy po cudzym domu, a zakazana literatura i ulotki pokryły podłogę w naszym małym, małżeńskim gniazdku. Pstryk! Pstryk! Pan fotograf towarzyszący ekipie sfotografował rozrzucony materiał. Trwało to co najmniej kilka godzin; kolejni goście wpadali do kotła. Dzień dobry, ale już nie do widzenia. Musieli zostać do końca niechcianego spotkania z niechcianymi pseudogośćmi. „Zbrodnia katyńska”, wraz z kilkudziesięcioma innymi książkami, ulotkami i gazetkami ze stanu wojennego, znalazła się w rękach smutnych panów. Na pytanie mojej żony, gdzie możemy się zgłosić po naszą własność, pan kapitan z SB jakoś dziwnie się zdenerwował. Byliśmy jednak uparci, w końcu mieliśmy w rękach nakaz rewizji, wprawdzie wystawiony przez kpt. Michałowskiego dla kpt. Michałowskiego, ale zawsze to dokument państwowy. Z orłem, takim dziwnym orłem – PRL-owskim. Gdy podjąłem pracę w IPN w grudniu 2000 r., starałem się znaleźć całą sprawę, zarówno dokumentację dotyczącą rewizji, jak i powód, dla którego – mimo obietnic – nie zostałem wówczas zatrzymany (stało się to później, w listopadzie 1982 r., ale w innych okolicznościach). Oczywiście żadnego śladu nie było. Jak wiadomo, znaczna część dokumentacji z lat 80. – tym bardziej tak detaliczna – została pod koniec dekady zniszczona. Mam nadzieję jednak, że może w tym przypadku niecała.
Tak sobie marzyłem po latach, że może kpt. Michałowski sprywatyzował naszą literaturę faktu, w tym „Zbrodnię katyńską w świetle dokumentów” z przedmową gen. Władysława Andersa. Byłoby to sympatyczne! Młody 17-latek przeszmuglował zakazaną literaturę do PRL rozbijającą kłamstwo katyńskie, by funkcjonariusz SB mógł skorzystać z niedostępnej także dla niego wiedzy o totalitarnym systemie komunistycznym, któremu służył – a jakże – jeszcze w stanie wojennym. Jeden więcej nawrócony! Gdybym to wszystko zrozumiał już w 1975 r., to na pewno kupiłbym jeszcze więcej książek w księgarni na St. Germain-des-Prés.
Jan Żaryn
Żądza odwetu
„Apogeum antypolonizmu Stalina przypada na lata 1937–1940. Pierwsza data wyznacza Rozpoczęcie operacji (anty)polskiej, druga zaś zbrodnię katyńską. Warto się zastanowić nad jego źródłami” – pisze Maciej Maciejowski.
„U drzwi Twoich stoję Panie”
Krzysztof Jasiewicz przypomina katyńską kaźń z kwietnia i maja 1940 r., wnikliwie analizując i opisują różne sposoby, które opracowali kaci z NKWD, by szybko wymordować tysiące polskich oficerów.
Szandruk i Diaczenko – jeden cel, dwie drogi
Chaos porewolucyjny 1917 r. sprawił, że przedstawiciele narodów przez wieki ciemiężonych przez carską Rosję dostrzegli szansę na wywalczenie niepodległości – wskazuje Mariusz Kwaśniak, opisując sylwetki Pawło Szandruka i Petro Diaczenki – ukraińskich oficerów.
„Nie podbijać idziecie, ale oswobadzać…”. Wyprawa galicyjska 1809 r.
Wojna była na stałe wpisana w los Księstwa Warszawskiego. Już dwa lata po jego powołaniu do życia ten pierwszy po rozbiorach zaczątek odrodzenia państwa polskiego potrafił obronić swój byt i o połowę rozszerzyć terytorium, zwycięsko wychodząc z konfrontacji z austriackim zaborcą. 1809 r. to jedyna w XIX w. wygrana wojna Polaków – pisze Jarosław Czubaty.
Adwokat najtrudniejszych polskich spraw
Jan Olszewski nie był zawodowym politykiem. Na jego profilu politycznym bardzo odcisnęła się praca prawnika i adwokata, czyli udzielanie pomocy innym – pisze Jan Parys, szef MON w latach 1991-1992 w rządzie premiera Jana Olszewskiego.