Archiwum
Wydanie nr 2/2013 (2)
Felieton
9Temat miesiąca
10Z kotła dziejów
18Wehikuł czasu
20Jak było naprawdę?
23Wywiad nieszpiegowski
26Zdarzyło się
30Prasport
38Z prawej strony
41I ja tam byłem
42Nie tak dawno
47Felietony
62Historia jest kobietą
64W środku Europy
67Ziemiaństwo
70Edukacja
76Fotoreportaż
80Goń z pomnika bolszewika
82Co na wyspach
84Pełna kultura
87Dla niej
94Dla niego
95Komiks
96Wszyscy święci
98Ze zbiorów NAC
99MY WSZYSCY Z NIEGO!
PROF. JAN ŻARYN, redaktor naczelny
Pierwsze pokolenie czytelników Trylogii powstającej od 1884 r. przeżyło kolejną klęskę insurekcyjną, w której szlachetni marzyciele (powstańcy niosący sztandary z Orłem, Pogonią i Archaniołem) zostali pokonani przez rosyjskie wojska, a często (szczególnie na Kresach Południowo-Wschodnich) przez miejscowych „czabanów”, „czerń” i „hultajstwo”, jak o ich XVII-wiecznych przodkach mówił – ustami Jaremy Wiśniowieckiego – Henryk Sienkiewicz. Doświadczenie powstania styczniowego zamroziło marzenia i wprowadziło potomków polskiej szlachty (ziemiaństwo i inteligencję) w stan destrukcyjnego de facto realizmu politycznego. W ten świat, w którym zabroniono nam mieć marzenia o Niepodległej, wszedł Henryk Sienkiewicz ze swoim słowem. Stał się wychowawcą „pokolenia niepokornych”, które wywalczyło z czasem Polskę Odrodzoną – wbrew światu, który jeszcze w 1914 r. nie widział „sprawy polskiej”. „Ogniem i mieczem” pisane było „ku pokrzepieniu serc”, tzn. z wiedzą o przyczynach niedawnej klęski z 1863 r. i z wiarą, iż nie stanowi ona końca historii.
Autorzy szkiców o Trylogii podkreślają erudycję i wspaniałą intuicję historyczną Sienkiewicza, a nadto skuteczność jego przekazu. My wszyscy jesteśmy z niego. Ba, wydaje się, że tak długo będziemy Polakami, jak długo jego dzieła będziemyprzeżywali samodzielnie i bezpośrednio, bez obrazu (filmu „Ogniem i mieczem”) czy skryptów szkolnych bądź krytyków jego twórczości (jak prof. Olgierd Górka), którzy sami popełnili więcej błędów w swych pracach niż pomawiany przez nich autor „Potopu”.Jeszcze moje pokolenie czytało Sienkiewicza od dziecka. W moim przypadku to mama czytała nam (gdy mieliśmy ze starszą nieco siostrą Joasią niewiele lat) najpierw „Quo Vadis”, pomijając sceny zbyt okrutne lub burzące dziecięcą wrażliwość.Mieliśmy w domu pięknie oprawiony egzemplarz „z dwudziestoma heliograwurami według obrazów Piotra Stachiewicza”. Potem przyszła kolej na Trylogię, również – za pierwszym razem – czytaną przez mamę. I pamiętam, gdy docieraliśmy do sceny śmierci Longina Podbipięty, także starsze rodzeństwo (wówczas ponad 20-letnie) po cichu zbliżałosię do naszych łóżek, by rzewnie zapłakać. A potem mama opowiadała, jak jej babka, czytając Sienkiewicza w odcinkach, wysyłała listy do pana Henryka, pisząc, że jak jeszcze i Skrzetuskiego uśmierci, to pożałuje. Nie uśmiercił! Wzrastałem z Sienkiewiczem i jego Trylogią. Czego i wam, najmłodsi czytelnicy „Sieci Historii”, z całego serca życzę. Sienkiewiczowska Trylogia przy pierwszym czytaniu wydaje się lekturą trudną: długie zdania, wiele łacińskich sentencji. Przy drugim jednak (a ja czytam ją średnio co dwa lata) zdaje się coraz wyrazistszym przekazem, ponadczasowym, o nas samych – o Polakach. Ile w nas dumy i siły, a ile miłosierdzia, dążenia do zgody, nawet gdy wróg okrutny, nie tylko, kiedy morduje, ale i zakłamujeprawdę o swoich czynach, jak Szwedzi pędzący pod Jasną Górę. Ile w nas miłości do ojczyzny, a ile samolubstwa; mądrości politycznej i naiwności stokrotnej. W końcu, ile w nas honoru, dążenia do prawdy i sprawiedliwości. Sienkiewicz jest w nas. Oby tak było na zawsze. By grało w nas jego poczucie humoru: „Powiedz szczerze: jak ci się wydałem, gdym śpiewał?” – z niepokojem pytał Petroniusza zakompleksiony i okrutny Neron, gdy spoglądali na podpalony przez cezara Rzym. „Byłeś godnym widoku, jak widok był godnym ciebie” – odpowiedział Petroniusz. Onufry Zagłoba herbu Wczele przedstawia Skrzetuskiemu stojącego obok Podbipiętę i prawi: „Mości namiestniku, oto jest pan Powsinoga. – Podbipięta – poprawił szlachcic. […] – Wszystko jedno! Z Psichkiszek. – Z Myszykiszek – poprawił szlachcic. – Wszystko jedno. Nescio, co bym wolał, czy mysie, czy psie kiszki. Ale to pewna, żebym w żadnym mieszkać nie chciał, bo to i osiedzieć się tam niełatwo, i wychodzić niepolitycznie”