Archiwum
Wydanie nr 03/2016 (34)
TEMAT MIESIĄCA
10WEHIKUŁ CZASU
22WYWIAD NIESZPIEGOWSKI
26DAWNO TEMU
30KALENDARZ AGAD
40BITWA MIESIĄCA
42FELIETONY
45ZDARZYŁO SIĘ
46GRY O TRON
57POLITYKA HISTORYCZNA
70PRASPORT
74MILLENNIUM +50
76Z ARCHIWUM IPN
79PEŁNA KULTURA
82Z KOTŁA DZIEJÓW
90ZE ZBIORÓW MPW
91DLA NIEJ
92DLA NIEGO
93DLA NICH
94WSZYSCY ŚWIĘCI
98NAC PREZENTUJE
99Żołnierze Wyklęci przez PRL i PRL-bis
Jak co roku 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W naszym miesięczniku zapraszamy na uroczystości, które nie tylko tego dnia odbywają się w całej Polsce. Fenomen podziemia niepodległościowego dociera dziś do niemal każdego zakątka naszego kraju, do każdej szkoły. Pilecki, Kasznica, Dekutowski, Franczak stali się powszechnie znanymi postaciami, podobnie jak od wielu lat inni Niezłomni, liczni bohaterowie, uczestnicy powstań czy wojen. Pytani, dlaczego nie uciekli na Zachód, nie ukryli się, często odpowiadali: nie mogliśmy zostawić swych żołnierzy, byliśmy odpowiedzialni za Polskę, za nich. Przewodnikiem po ich decyzjach był bowiem honor. To jedna z najważniejszych wartości, konstytuujących polskość. Czy zatem należy zmienić charakter i nazwę 1-marcowych uroczystości? Jest wiele argumentów, które przemawiają za tym, byśmy – po wielu latach obowiązywania zakłamywanych życiorysów żołnierzy i działaczy podziemia antykomunistycznego po wojnie – zaczęli ich honorować słowem: Niezłomni. A jednak mam poważne wątpliwości, jako historyk, czy powinniśmy im i sobie odebrać prawo do nazywania Fieldorfa, Szyndzielarza, Siedzikówny i Kaima, Doboszyńskiego lub Olechnowicza Wyklętymi. Odbierzemy w ten sposób przyszłym rocznikom i pokoleniom niepamiętającym PRL ani PRL-bis wiedzę o tych, których powinna okrywać na zawsze hańba, którzy ich wyklęli. Czy wyklął ich tylko system, czy zrobili to ludzie? Kim byli?
Nie mam jednej, szybkiej odpowiedzi. Poniżej jedynie jej fragment. Przeczytałem właśnie kolejną, świetną książkę Joanny Siedleckiej pt. „Biografie odtajnione. Z archiwów literackich bezpieki”. Autorka przedstawia nam na podstawie dokumentów bezpieki jakże różne od słownikowych, do dziś obowiązujących, wybrane biografie sylwetek ze świata PRL-owskich elit: literatów. Wiemy już od wielu lat, że zarówno aparat partyjny, jak i bezpieczeństwa składał się z ludzi nikczemnych, gotowych wydać rozkaz strzelania do stoczniowców lub górników, gotowych skrycie zabić, zniszczyć czy wyrzucić z pracy. Jeszcze mało wiemy jednak o tym, jak wykreowane przez te siły zła pseudoelity spełniły funkcje i zadania zlecone im przez „tarczę i miecz” systemu. Wśród tych pseudoelit odnajdziemy m.in. ludzi chorych, seksoholików – homoseksualistów i alkoholików (Jerzy Zawieyski czy Jerzy Andrzejewski), których mitologiczne biografie pozostały jako obowiązujące do dziś; wśród tych elit odnajdziemy ludzi, którzy zdradzali swych najbliższych, mając kolejne kochanki i doprowadzając niektóre do samobójczej śmierci (Bohdan Czeszko córkę Janiny Broniewskiej, Annę, jako kochanek jednej i drugiej), jak i tych, którzy donosili na najbliższe przyjaciółki (Marta Tomaszewska na Annę Kamieńską), na rodzinę (zięć na Jerzego Andrzejewskiego) czy na swych kochanków (Bogusław Wit na Zawieyskiego) itd., itd. To były nasze elity, jakie wyrosły na łonie systemu komunistycznego i ciężko zapracowanej esbecji, która najpierw zlikwidowała konkurencję, prawdziwą elitę narodu: chrześcijańską, wychowaną na kodeksach honorowych, na Dekalogu, niepoddającą się słabościom i zboczeniom.
Po 1989 r. znaczna część tych PRL-owskich pseudoelit nie widziała potrzeby, by się pokajać. Przecież nie ma historii! Zawsze jest teraźniejszość – mówiła zapewne TW Marta Tomaszewska, autorka książek dla dzieci, odbierając jeszcze w latach 2000. Order Uśmiechu i Złoty Medal Gloria Artis. III RP miała zatrzeć prawdę o PRL-owskich nikczemnościach i słabościach ludzi, w tym przypadku świata literackiego, jakże ważnego, bo kształtującego nie tylko nasze gusta, lecz i sumienia (albo coś, co w tym miejscu być powinno). Wygrywające słabości tych ludzi uczyniły wiele zła, z czego cieszyła się bezpieka, ale my już nie powinniśmy uważać, że „nic się nie stało”.
Właśnie dlatego, by kłamcy czy ludzie o słabej kondycji moralnej nie przecisnęli się w wolnej Polsce do zbioru opatrzonego pięknym znakiem: elity polskiej, powinniśmy zawsze pamiętać, że podziemie niepodległościowe po wojnie było aż do wczoraj wyklęte. Ci, którzy ich wyklinali, znali swoją słabość. Prokurator Gatner pisał w relacji z wykonania kary śmierci na gen. Fieldorfie: „Byłem zdenerwowany, napięty. Czułem, że trzęsą mi się nogi. Skazany patrzył mi cały czas w oczy.
Jan Żaryn
Na łamach nowego wydania „wSieci Historii”
Leszek Żebrowski zastanawia się, dlaczego po 1989 r. nie nastąpiło takie samo odrodzenie uczuć patriotycznych jak po odzyskaniu niepodległości w roku 1918, dr Mateusz Szpytma opowiada o nowo otwartym Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów, a Sebastian Ligarski przypomina, jak władze starały się powstrzymać bojkot środowisk artystycznych po wprowadzeniu stanu wojennego. W miesięczniku ponadto stałe cykle, takie jak Bitwa miesiąca, Kalendarz historyczny Archiwum Głównego Akt Dawnych, felietony historyków z Muzeum Powstania Warszawskiego czy wspomnienia o polskim ziemiaństwie.
Najnowszy numer miesięcznika „wSieci Historii” w sprzedaży od 18 lutego br. także w formie e-wydania dostępnego na urządzeniach mobilnych z systemem iOS oraz Android w bezpłatnej aplikacji wSieci.
Płonne nadzieje
– Wydawało się, że po 1989 r., po ponad-50-letnim wymazaniu Polski z mapy wolnego świata (1939–1989), nastąpi podobne odrodzenie uczuć patriotycznych, jak to się zdarzyło po odzyskaniu niepodległości w roku 1918. Tak się jednak nie stało – pisze Leszek Żebrowski.
Przerwany spektakl, czyli bojkot mediów w stanie wojennym
– Już po wprowadzeniu stanu wojennego, 18 grudnia 1981 r., środowiska twórcze, szczególnie teatralne i filmowe, zapoczątkowały bojkot oficjalnych mediów. Władze od początku starały się złamać opór środowiska wszelkimi dostępnymi metodami – przypomina Sebastian Ligarski.
Watykan. Ostatnia ambasada
Jednym z niewielu państw, które po II wojnie nie cofnęły uznania rządowi RP na uchodźstwie, był Watykan – pisze prof. Krzysztof Tarka.
Stefana Czarnieckiego wojna podjazdowa
– Okrutny wobec wrogów i surowy wobec przyjaciół, bohater trzeciej zwrotki naszego hymnu narodowego był twardzielem żywiącym się wojną. 360 lat temu doprowadził do zwrotu w zmaganiach potopu szwedzkiego – o tym, jak polski dowódca zastosował wojnę podjazdową, pisze Jakub Augustyn Maciejewski.