Archiwum
Wydanie nr 48/2020 (417)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
22KRAJ
24OPINIE
46ŚWIAT
52SIECI KULTURY
59GOSPODARKA
68KUCHNIA
72NA KONIEC
74Podpis byłby początkiem końca
Zastosowanie weta jest prawem każdego państwa członkowskiego. Nie oznacza chęci wyjścia z Unii Europejskiej, nie jest zbrodnią, atakiem, zamachem. Jest naszym PRAWEM – w sytuacji gdy mamy poczucie, że zagrożone są albo podstawowe interesy, albo coś jeszcze ważniejszego: bezpieczeństwo, suwerenność, sprawiedliwość. Tak jest w tym wypadku.
Jednocześnie weto nie jest sprawą błahą. Zwłaszcza w sprawie budżetu, w sytuacji pandemii. Będzie miało swoje konsekwencje, to nie będzie przyjemność. Prowizorium, z którego będziemy korzystali w razie przeciągającego się braku porozumienia, może się okazać rozwiązaniem bardzo kulawym, także dla naszego kraju. Czeka nas kosztowne politycznie straszenie „porozumieniem międzyrządowym”, które miałoby zastąpić fundusz na walkę z kryzysem (do czego nie dojdzie, bo to niemal niewykonalne i w sumie bezsensowne). Ale to wszystko nie zmienia sprawy zasadniczej: Polska i Węgry nie miały innego wyjścia, niż sięgnąć po to narzędzie. Nie mogły się zgodzić na założenie obu krajom – i wszystkim innym członkom Unii jednocześnie – samozaciskającej się pętli. Nie mogły zaakceptować czegoś, co jest faktycznie mechanizmem politycznego zniewolenia.
Rząd próbował szukać porozumienia, przyjął za dobrą monetę obietnice z lipcowego szczytu, liczył na rozsądek, apelował o zrozumienie naszych racji, ale wszystko na próżno. Pycha Berlina i Brukseli okazała się tak wielka, że podjęto próbę złamania Polaków i Węgrów – dwóch narodów, które mają za sobą długą historię walki z potężnymi przeciwnikami i które czasem przegrywały, ale prawie zawsze walczyły.
W sumie kiedyś do tego musiało dojść. Bo historycy spojrzą na ten moment zapewne w ten sposób: dwie szczególne „prowincje”, związane z imperium umowami o ścisłej współpracy, musiały w końcu wyznaczyć czytelną granicę agresywnemu Centrum, którego apetyty zdają się nie mieć końca. Bo Centrum wyraźnie idzie drogą Aten budujących Związek Morski formalnie oparty na idei współpracy i solidarności, ale w rzeczywistości w coraz większym stopniu dążących do pełnego podporządkowania, a nawet zniewolenia poszczególnych polis. Owszem, wiele państw-miast złamano, ale jednocześnie Związek okazał się zmarnowaną szansą cywilizacji greckiej. To była fałszywa droga.
Dziś Unia Europejska działa podobnie: oszukuje, kłamie, zwodzi, stosuje przemoc. Ale nawet w takich warunkach – stanowiących obecnie kontynentalną rzeczywistość – polski rząd musi dokonywać optymalnych wyborów. Tak, musi być również elastyczny, musi ustępować tam, gdzie może, musi prowadzić politykę realną, a nie postulatywną. I to czyni. Nie może jednak spętać sobie rąk raz na zawsze, nie może się zgodzić na redukcję do poziomu skrępowanej prowincji. Nie może tego zrobić zwłaszcza rząd odwołujący się do tradycji niepodległościowej. Mówiąc wprost, nawet możliwość dalszego trwania nie jest tu ceną, którą warto zapłacić.
Rząd musi zachować spokój. Musi jasno mówić, że chce porozumienia, że jest gotów do rozmów. Ale musi też psychicznie i politycznie wytrzymać ten definiujący moment. Bo nie jest tak, że nie mamy kart. Mamy, wśród nich karty najważniejsze: prawną, historyczną i moralną rację.
Oczywiście, jeśli Niemcy chcą zniszczyć swoje faktyczne imperium ekonomiczne, nie możemy im tego zabronić. Przestrzegać jednak warto. Na jakiej zasadzie sądzą dziś, że uda im się na długo spacyfikować Polskę w sumie tak prostymi, by nie rzec prostackimi, metodami? Znów pycha, pycha, pycha.
Powtarzam: nie było innego wyjścia. Rząd, który by się na to zgodził, zafundowałby Polsce piekło na dekady. Nawet jeśli opór przeciwko temu nowemu zniewoleniu przygasłby na jakiś czas, to później znów by ożywał. To byłby sztandar, po który sięgano by przy każdej kryzysowej sytuacji. To byłoby nieustanne źródło napięć. Długofalowo podpis byłby więc zapowiedzią końca polskiego członkostwa w Unii. Byłby to podpis samobójczy. Coś w rodzaju „nowego Monachium”. Coś, co za rok czy dwa, a może szybciej, i tak przyniosłoby Polsce klęskę, a Europie potężne wstrząsy.
Takiego kagańca Polacy po prostu nie zniosą, nawet jeśli dziś wielu sądzi, że da się go zapiąć odpowiednio ciasno.
Jacek Karnowski
W tygodniku „Sieci”: Znów chcą zabić naszego papieża
Watykański raport w sprawie byłego kardynała Theodore’a McCarricka jest najlepszym dowodem na niewinność Jana Pawła II. Najnowszy numer „Sieci” ujawnia, jakimi manipulacjami posłużono się, by zniszczyć wizerunek i autorytet św. Jana Pawła II. Z nowym tygodnikiem także atrakcyjny dodatek – kalendarz ścienny na rok 2021.
Zniszczyć autorytet Jana Pawła II
Trwa dziś wielka operacja dezinformacyjna mająca na celu odebranie dobrego imienia zmarłemu papieżowi. Jej celem jest podważenie jego dziedzictwa. To świadome uderzenie zarówno w nauczanie Kościoła, jak i w samo serce współczesnej polskości – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Grzegorz Górny.
„To będzie koniec Unii”
W ten sposób premier Słowenii Janez Janša opisał sytuację, w której Bruksela poprzez narrację o „praworządności” chce narzucić system kontroli nad Polską i Węgrami w sprawach, o których mogą decydować tylko ich obywatele. Goran Andrijanić omawia na łamach „Sieci” ostatnie wydarzenia związane z wetem Polski i Węgier wobec unijnego budżetu na lata 2021-27.
Naszym największym wrogiem jest bierność
Część środowisk stara się aktywnie walczyć w obronie naszej cywilizacji. Ale wielu się uchyla. Partia świętego spokoju silna jest wśród polityków prawicowych, w Kościele, także w mediach konserwatywnych. Nie da się wygrać wojny o rząd dusz, nie podejmując walki – mówi na łamach tygodnika „Sieci” prof. Mieczysław Ryba, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w rozmowie z Michałem Karnowskim.
Awantura o dotacje
Czy potrzeby kultury można mierzyć za pomocą algorytmu? Chyba nie. Bo algorytm, choćby najbardziej wyrafinowany, nie zastąpi ludzkiej wrażliwości i wyobraźni. Dowodzi tego gwałtowna burza, jaka wybuchła po rozdzieleniu 400 mln zł z Funduszu Wsparcia Kultury.Konrad Kołodziejski porusza na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” kwestię dyskusji wokół przydzielenia dotacji z Funduszu Wsparcia Kultury.
Gracze
Jeden plasował się wśród najpopularniejszych polskich adwokatów, drugi – w ścisłej czołówce biznesu. Jeden już usłyszał prokuratorskie zarzuty, drugi ucieka przed prokuraturą, by tego uniknąć. Jeden pracuje dla drugiego, i odwrotnie. Bronią się w ten sam sposób – próbują się wykreować na ofiary polityczne. Tak Marek Pyza i Marcin Wikło opisują na łamach tygodnika „Sieci” relacje między Romanem Giertychem i Leszkiem Czarneckim. Analizują też sprawę nagrań, na których pojawia się Adam Hofman.
Kalendarz PKN Orlen na rok 2021
Dodatkiem do najnowszego wydania Sieci (numer 48, w sprzedaży od 23.11.2020 r.) jest wydany we współpracy z PKN Orlen piękny kalendarz ścienny na 2021 rok.