Archiwum
Wydanie nr 40/2020 (409)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
20KRAJ
25ŚWIAT
48SIECI KULTURY
57HISTORIA
64KUCHNIA
72NA KONIEC
74Unijne instytucje chcą Polskę pogrążyć, ale robią z niej bohatera
Parę miesięcy temu, w czasie kiedy w instytucjach unijnych toczyła się dyskusja o tym, czy dostęp państw członkowskich do wspólnych środków ma być związany z tzw. zasadą praworządności, napisałem, że „Polska ma dzisiaj problem z Brukselą, ponieważ chce budować własne sądownictwo, a to oznacza, że jutro wszyscy w regionie Europy Środkowej moglibyśmy się znaleźć na linii ataku z wielu innych powodów”.
Dla przykładu, kto nam zagwarantuje, że Chorwacja, która podczas referendum w 2013 r. ochroniła definicję małżeństwa jako wspólnoty kobiety i mężczyzny, nie zostanie w pewnym momencie zmuszona, aby ten zapis w konstytucji zmienić? Czy ta ochrona tradycyjnego małżeństwa stanie się wystarczającym powodem dla liberałów, aby oskarżyć nas o niszczenie „zasady praworządności”?
Dzisiaj jednak, kiedy szefowa KE Ursula von der Leyen mówi o „strategii wzmocnienia praw osób LGBTQ”, którą niedługo ma przyjąć Komisja, tamta przestroga nabiera aktualności. „Nie spocznę w wysiłkach na rzecz budowy Unii równości, gdzie wszyscy mogą być tym, kim naprawdę są – bez obawy przed oskarżeniami lub dyskryminacją, bo bycie sobą to nie jest ideologia… W ramach tego będę również dążyć do wzajemnego uznawania stosunków rodzinnych w UE. Jeśli jesteś rodzicem w jednym kraju, jesteś rodzicem w każdym kraju” – ostrzega szefowa KE w swojej mowie w Parlamencie Europejskim, w której przedstawiła „swoją wizję Europy”.
Jak widzimy, w tej wizji chodzi o narzucenie swojego światopoglądu i jednej polityki, która decyduje o wszystkim. Naprawdę nie jesteśmy dalecy od sytuacji, gdy państwa, które w swoich konstytucjach bronią małżeństwa jako wspólnoty kobiety i mężczyzny (jak Polska albo Chorwacja) będą z tego powodu oskarżane o „niszczenie praworządności”.
W Parlamencie Europejskim w tym czasie dzieje się jeszcze jedna rzecz. Oto PE przegłosował projekt rezolucji dotyczącej praworządności w Polsce. Chodzi o jeszcze jedną próbę presji na polski rząd. I tu dochodzimy do optymistycznego wniosku, bo wygląda na to, że nie przyniesie ona oczekiwanego przez Brukselę efektu. Co więcej, pojawia się szansa, że efekt będzie akurat kompletnie odwrotny do zamierzonego.
Rezolucja PE, która krytykuje polski rząd, tylko polepszy jego reputację w większej części europejskiej opinii publicznej. Mówię o tej części, która czuje, że instytucje UE są coraz bardziej oddalone od interesów zwykłego europejskiego obywatela i że ich głównym zadaniem jest narzucanie ideologicznych agend.
Wiem, jak informacje o takich rezolucjach wymierzonych przeciwko Polsce czy Węgrom są przyjmowane w Chorwacji. Pod tekstami na ich temat można przeczytać komentarze wspierające Warszawę i Budapeszt i żal, „dlaczego nie mamy takiego rządu”. Ci, którzy próbują zrobić z Polski enfant terrible Europy, robią z niej bohatera. To fakt. Dlatego nie powinniśmy się obawiać ewentualnych piarowskich konsekwencji tych rezolucji. Musimy jednak być świadomi, jak mówił o tym niedawno eurodeputowany Witold Waszczykowski, że mogą być one wstępem do procesu, w którym UE będzie „definiować praworządność bardzo szeroko, a więc będą w niej uwzględnia prawo do aborcji, prawa LGBT itd.”. Dlatego potrzeba nam wytrwałej pracy nad budową koalicji broniącej praworządności, takiej jaką zapisano w traktatach, przed bezprawnymi, ideologicznie motywowanymi nadużyciami.
Ostatni sukces premiera Mateusza Morawieckiego na Litwie, gdzie premier Saulius Skvernelis stwierdził, że opowiada się za Polską w jej sporze z Komisją Europejską dotyczącym reformy wymiaru sprawiedliwości oraz zapewnił, że jego kraj nie poprze ewentualnych sankcji wobec Polski, to dowód, iż jest to możliwe.
Goran Andrijanić
W tygodniku „Sieci”: Dlaczego Kreml boi się Polski
W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” o postrzeganiu Polski przez Rosję pisze publicysta Marek Budzisz, analizując rosnący niepokój rosyjskich elit wobec znaczenia Rzeczpospolitej na arenie międzynarodowej. W tygodniku minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi podkreśla rolę inicjatywy Trójmorza, a Jan Rokita w artykule „Premier ze wspomaganiem” opisuje, jak zmieni się oblicze rządu po rekonstrukcji i wejściu w jego struktury lidera Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego.
Trójmorze ma potencjał przyciągania
Mamy do czynienia z wizją, która zaczyna się materializować, i to jest rzecz więcej niż cenna. Co ważne, Trójmorze to zamysł mający doprowadzić do autentycznej spójności Unii Europejskiej. To jest umacnianie tej części Europy, która ma bardziej optymistyczne, bardziej ambitne, głodne sukcesu społeczeństwa – Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z prof. Zbigniewem Rauem, ministrem spraw zagranicznych.
Premier ze wspomaganiem
Rzecz idzie tu o kwestię znacznie bardziej politycznie doniosłą, mianowicie o ustalenie przyszłej sukcesji władzy w Prawie i Sprawiedliwości) – o zmianach w rządzie pisze na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Jan Rokita.
Polska, zmartwienie Putina
Rosyjskie elity z niepokojem patrzą na silną Polskę, pod rządami Zjednoczonej Prawicy umacniającą swoją pozycję w Europie. Obawiają się też polsko-amerykańskiego sojuszu oraz projektu Międzymorza, który skutecznie może zablokować odbudowę rosyjskiego imperium – pisze na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Marek Budzisz.
Europa szykuje się na drugą falę COVID-19
Sytuacja gospodarcza i społeczna w większości państw europejskich nie pozwala powrócić jesienią, nawet w obliczu wzrostu liczby infekcji, do podobnej co wiosną skali wprowadzonych obostrzeń – o wciąż niepokonanej pandemii COVID-19 pisze na łamach tygodnika „Sieci” Marek Budzisz.
Bezwzględny jak Agora
Dziennikarze z 30-letnim stażem bezpardonowo wyrzucani na bruk. Likwidowane stanowiska, zamykane lokalne redakcje. W ostatnim czasie właściwie nie ma dnia, by branżowe media nie donosiły o kolejnych zwolnieniach w „Gazecie Wyborczej”. Co się dzieje we flagowym tytule koncernu Agora? Można powiedzieć, że nic nowego. Zysk ma pierwszeństwo przed człowiekiem. Nawet najbardziej oddanym. Marek Pyza pisze na łamach „Sieci” o dziwnej strategii, jaką przyjęło jedno z największych wydawnictw w Polsce, które ma w swoim portfolio „Gazetę Wyborczą”.