Archiwum
Wydanie nr 4/2020 (373)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
18KRAJ
22SIECI KULTURY
47W SIECI HISTORII
57OPINIE
65ŚWIAT
70GOSPODARKA
78SPORT
84KUCHNIA
88NA KONIEC
89„Kasta” gra jak partia
Tzw. kasta, czyli grupa trzymająca władzę w środowisku sędziowskim, już otwarcie gra o władzę nad wymiarem sprawiedliwości, a tym samym nad wszystkimi innymi dziedzinami życia społecznego. Perfekcyjnie wykorzystuje dostępne jej narzędzia: manipuluje konstytucją, ustawami, wyrokami, zwołuje demonstracje, kreuje i podsyca zagraniczną presję. Realizuje precyzyjnie rozpisany scenariusz, koordynuje też działania poszczególnych instytucji. To już jest rasowa polityka, i tylko polityka. Celem jest zwycięstwo nad większością parlamentarną i rządem. Poważny kawałek naszej państwowości ma być wyjęty – już na wieki – spod jakiejkolwiek kontroli. Będzie to w istocie nowy ustrój, choć rzecz jasna, nieformalny. Ta batalia zbliża się właśnie do finału. Jeśli partia sędziowska zdoła obronić swoje bezdyskusyjne władztwo nad Sądem Najwyższym – do czego wyraźnie zmierza – nic już nie stanie jej na przeszkodzie. Będzie pozamiatane. Będziemy mogli głosować do woli, a i tak niczego to nie zmieni. Na pewno nie w odniesieniu do spraw naprawdę ważnych. Batalia o reformę wymiaru sprawiedliwości jest też batalią o suwerenność. Kolejne komunikaty ze strony tej swoistej międzynarodówki mówią jasno: nie pozwolimy wam zreformować tej dziedziny. Nie pozwolimy i już. Jeśli będzie trzeba, podepczemy każdy obyczaj, zignorujemy każdy traktat, ustnie dodamy sobie nowe kompetencje. I będziemy to czynili tak długo, aż zrozumiecie, że nie jesteście ani Niemcami, ani Francją, ani nawet Hiszpanią. Wam wolno mniej, wasza suwerenność jest gorszej jakości. I nie liczcie, że pomogą wam jakieś ustępstwa czy rozmowy. Z perspektywy obozu naprawy państwa jeden fakt zasługuje na szczególną uwagę: otóż okazuje się, że bitwa toczona wokół sądownictwa nie zbija poparcia dla sił reformatorskich. Wręcz przeciwnie – w ogniu tej batalii notowania prezydenta Andrzeja Dudy wyraźnie rosną. Oczywiście atmosfera silnej konfrontacji niesie z sobą także zjawiska niekorzystne, ale wiemy już, że tą drogą można rządowi narobić kłopotów, można psuć mu opinię, można utrudniać osiąganie innych celów, ale nie można go obalić. Polacy – ci, którzy w 2015 r. poparli zmianę kursu – twardo stoją za programem naprawy państwa. To z kolei sprawia, że można walczyć dalej. Jak nie tak, to inaczej. Jak nie tędy, to tamtędy. Można i trzeba. Skoro zaszliśmy tak daleko w tym boju, to już nie można się cofnąć, nie można tej sprawy poddać. Byłby to fatalny sygnał. Za chwilę mielibyśmy nad głową stado sępów. Jeśli teraz ustąpimy, jeśli zrezygnujemy, to być może już nigdy, na pewno nie w perspektywie naszego pokolenia, nie dobijemy się do takiego statusu, na jaki zasługujemy. I skończą się też marzenia o sprawiedliwej, uczciwej Polsce. Dobrze pokazuje tę stawkę nasz okładkowy artykuł autorstwa Marka Pyzy i Marcina Wikły. Okazuje się bowiem, że nawet w sprawie tak oczywistej jak odebranie przywilejów ubekom i esbekom wielu sędziów nie przestrzega jasno napisanej, w pełni legalnej ustawy. Za nic mają wolę parlamentu, za nic dziejową sprawiedliwość. Nic dla nich nie znaczy także prawda historyczna. Jeśli wygrają, tego typu postępowanie stanie się normą, a Polska w istocie przestanie być demokracją.
Jacek Karnowski
„Kasta” gra jak partia
Tzw. kasta, czyli grupa trzymająca władzę w środowisku sędziowskim, już otwarcie gra o władzę nad wymiarem sprawiedliwości, a tym samym nad wszystkimi innymi dziedzinami życia społecznego. Perfekcyjnie wykorzystuje dostępne jej narzędzia: manipuluje konstytucją, ustawami, wyrokami, zwołuje demonstracje, kreuje i podsyca zagraniczną presję. Realizuje precyzyjnie rozpisany scenariusz, koordynuje też działania poszczególnych instytucji. To już jest rasowa polityka, i tylko polityka. Celem jest zwycięstwo nad większością parlamentarną i rządem. Poważny kawałek naszej państwowości ma być wyjęty – już na wieki – spod jakiejkolwiek kontroli. Będzie to w istocie nowy ustrój, choć rzecz jasna, nieformalny. Ta batalia zbliża się właśnie do finału. Jeśli partia sędziowska zdoła obronić swoje bezdyskusyjne władztwo nad Sądem Najwyższym – do czego wyraźnie zmierza – nic już nie stanie jej na przeszkodzie. Będzie pozamiatane. Będziemy mogli głosować do woli, a i tak niczego to nie zmieni. Na pewno nie w odniesieniu do spraw naprawdę ważnych. Batalia o reformę wymiaru sprawiedliwości jest też batalią o suwerenność. Kolejne komunikaty ze strony tej swoistej międzynarodówki mówią jasno: nie pozwolimy wam zreformować tej dziedziny. Nie pozwolimy i już. Jeśli będzie trzeba, podepczemy każdy obyczaj, zignorujemy każdy traktat, ustnie dodamy sobie nowe kompetencje. I będziemy to czynili tak długo, aż zrozumiecie, że nie jesteście ani Niemcami, ani Francją, ani nawet Hiszpanią. Wam wolno mniej, wasza suwerenność jest gorszej jakości. I nie liczcie, że pomogą wam jakieś ustępstwa czy rozmowy. Z perspektywy obozu naprawy państwa jeden fakt zasługuje na szczególną uwagę: otóż okazuje się, że bitwa toczona wokół sądownictwa nie zbija poparcia dla sił reformatorskich. Wręcz przeciwnie – w ogniu tej batalii notowania prezydenta Andrzeja Dudy wyraźnie rosną. Oczywiście atmosfera silnej konfrontacji niesie z sobą także zjawiska niekorzystne, ale wiemy już, że tą drogą można rządowi narobić kłopotów, można psuć mu opinię, można utrudniać osiąganie innych celów, ale nie można go obalić. Polacy – ci, którzy w 2015 r. poparli zmianę kursu – twardo stoją za programem naprawy państwa. To z kolei sprawia, że można walczyć dalej. Jak nie tak, to inaczej. Jak nie tędy, to tamtędy. Można i trzeba. Skoro zaszliśmy tak daleko w tym boju, to już nie można się cofnąć, nie można tej sprawy poddać. Byłby to fatalny sygnał. Za chwilę mielibyśmy nad głową stado sępów. Jeśli teraz ustąpimy, jeśli zrezygnujemy, to być może już nigdy, na pewno nie w perspektywie naszego pokolenia, nie dobijemy się do takiego statusu, na jaki zasługujemy. I skończą się też marzenia o sprawiedliwej, uczciwej Polsce. Dobrze pokazuje tę stawkę nasz okładkowy artykuł autorstwa Marka Pyzy i Marcina Wikły. Okazuje się bowiem, że nawet w sprawie tak oczywistej jak odebranie przywilejów ubekom i esbekom wielu sędziów nie przestrzega jasno napisanej, w pełni legalnej ustawy. Za nic mają wolę parlamentu, za nic dziejową sprawiedliwość. Nic dla nich nie znaczy także prawda historyczna. Jeśli wygrają, tego typu postępowanie stanie się normą, a Polska w istocie przestanie być demokracją.
Jacek Karnowski
„Sieci”: Jak sędziowie chronią eSBeków
W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” szokujące ustalenia: seria wyroków lekceważących konstytucję i ustawę dezubekizacyjną, cudaczne argumenty i kpiny z prawa – byle tylko przywrócić wysokie emerytury – ujawniają Marek Pyza i Marcin Wikło.
Toga w togę z esbekami
Dziennikarze piszą o projekcie ustawy klubu Lewicy zmieniającym tzw. ustawę dezubekizacyjną z 2016 r. Zwracają uwagę, że obowiązujące obecnie prawo odbiera przywileje (a nie środki do życia) byłym funkcjonariuszom SB.
Kłamstwa Putina nie mają podatnego gruntu
"W tak długotrwałych procesach jak pamięć zbiorowa nie należy oczekiwać szybkich zysków czy przemian".
Są ośrodki, które chcą destabilizacji naszego kraju
O budowaniu Trójmorza, wzmacnianiu NATO i wspólnoty Zachodu oraz o zmianie układu sił w Europie z Pawłem Solochem, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, rozmawia Jakub Maciejewski.
Totalne starcie
Polityczna stawka wyborów prezydenckich jest ogromna. Wynik rozstrzygnie o przyszłości Polski nawet na dekadę.
Dwaj papieże: to nie film, to już życie
Zamieszanie wokół książki sygnowanej imieniem Benedykta XVI rodzi pytania o wzajemne relacje między obu papieżami.