O chrześcijanach pamiętajmy

JACEK KARNOWSKI, redaktor naczelny

W czasie, gdy waży się decyzja o anglosaskim uderzeniu na Syrię, warto spojrzeć na wydarzenia w Egipcie. Po obaleniu reżimu Mubaraka, a później – przez wojsko – islamistycznych władz, sytuacja stała się dramatyczna. Oto fragment doniesienia z miasta Minja: „Islamiści spalili i zburzyli wszystko. Ich celem było usunięcie wszelkich śladów chrześcijan w tym mieście, łącznie z sierocińcami”.

Ten scenariusz znamy z Iraku, z Egiptu, i być może będziemy znali z Syrii. Kiedy krytykowane, zresztą słusznie, reżimy upadają, sytuacja chrześcijan dramatycznie się pogarsza. Islamiści traktują bowiem wyznawców Chrystusa jako swego rodzaju zakładników, jako przedłużenie Zachodu. I nie szczędzą im przemocy. Jednocześnie jednak współczesny Zachód nie uznaje Koptów – i szerzej, chrześcijan wschodnich – za „swoich”. Jest obojętny na ich cierpienia. Zachodnie media milczą, rządy ograniczają się do rytualnych protestów. Sytuacja jest tak dramatyczna, że maronicki patriarcha Antiochii kard. Béchara Boutros Raï postawił ostatnio pytanie, czy chrześcijański Wschód będzie jeszcze istniał. Jak przekonywał: „Jesteśmy świadkami całkowitego niszczenia tego, co zbudowali tutaj chrześcijanie w ciągu 1 400 lat”.

Pamiętajmy o tym wszystkim także wówczas, gdy zastanawiamy się, jak pomóc ofiarom wojny domowej w Syrii, nakręcanej zresztą przez skrajnych islamistów z całego świata. Pamiętajmy, że Bliski Wschód to region, w którym najczęściej nie ma dobrych rozwiązań. Są tylko złe albo bardzo złe.