Archiwum
Wydanie nr 20/2021 (442)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
20KRAJ
26ŚWIAT
50SIECI KULTURY
61GOSPODARKA
80KUCHNIA
82NA KONIEC
84Czy Ren wpadnie do Wisły?
W 1996 r. za pontyfikatu Jana Pawła II w krajach niemieckojęzycznych powstał ruch Wir Sind Kirche (My Jesteśmy Kościołem). Domagał się on tak radykalnych zmian w doktrynie katolickiej, że jego żądania uważane były przez Stolicę Apostolską za heretyckie. Z nadwiślańskiej
perspektywy wydawał się wtedy egzotycznym marginesem życia religijnego w sytych społeczeństwach Zachodu. Nikt w Polsce nie brał na poważnie możliwości, by tamte postulaty mogły znaleźć posłuch wśród większości wiernych, nie mówiąc już o hierarchach Kościoła. Dziś okazuje się jednak, że katolicki mainstream w Niemczech, łącznie z dużą częścią biskupów, mówi językiem Wir Sind Kirche.
Przykładem może być tzw. droga synodalna, której uczestnicy domagają się zmian doktrynalnych zaprzeczających całemu dotychczasowemu nauczaniu Kościoła. Ich postawa ośmiela do bardziej radykalnych działań część duchownych. Ostatnim przejawem ich aktywności była akcja publicznego błogosławienia par jednopłciowych w niemieckich świątyniach, która odbyła się 10 maja. Sami organizatorzy przyznali, że chcieli w ten sposób otwarcie rzucić wyzwanie Watykanowi, który 22 lutego wydał notę uznającą niemożliwość błogosławienia związków homoseksualnych. Co prawda niemieccy dostojnicy zdystansowali się od wspomnianej akcji, ale w szczególny sposób. Ze słów przewodniczącego tamtejszego episkopatu bp. Georga Bätzinga wynika, że źródłem owego dystansu była nie tyle różnica stawianych przed sobą celów, ile wybór odmiennych metod działania. Mądrość etapu nakazuje bowiem postępować ewolucyjnie, metodą drobnych kroków, przez rozciągniętą w czasie drogę synodalną, a nie gwałtownie, za pomocą rewolucyjnych aktów. Hierarchowie zaznaczyli też, że nie będą wyciągać żadnych konsekwencji wobec księży, którzy przyłączyli się do akcji, co – jak można przypuszczać – ośmieli tylko buntowników do bardziej ostentacyjnych działań. Przy okazji wyszło na jaw, że błogosławienie związków homoseksualnych jest częstą praktyką w tamtejszych świątyniach, jednak odbywającą się potajemnie.
Jak pisze kard. Paul Joseph Cordes, część biskupów niemieckich uważa, że ich Kościół jest pionierem nowego rodzaju duszpasterstwa na świecie. W tym właśnie świetle należy spojrzeć na posiedzenie episkopatu Niemiec, które odbyło się w lutym 2018 r. w Ingolstadt i poświęcone było sytuacji Kościoła w krajach Grupy Wyszehradzkiej. Zebrani tam hierarchowie w dokumencie końcowym postanowili, że Europa Środkowa „powinna w najbliższych latach znaleźć się w centrum międzynarodowej działalności naszego episkopatu”. Dlaczego? Otóż niemieccy dostojnicy nie kryli swego zaniepokojenia stanem katolicyzmu w Polsce, Czechach, na Węgrzech i Słowacji. Szczególnie martwiło ich to, że chrześcijanie w naszym regionie ulegają populistom, nie chcą przyjmować uchodźców i są oporni na zmiany w etyce seksualnej. W tej sytuacji – jak uradzili – nie można braci ze wschodu ani potępiać, ani zostawiać samych, ale należy im pomóc. Jak? Poprzez pracę uświadamiającą u podstaw.
Można się więc spodziewać, że Kościół w Niemczech, dysponujący rocznym budżetem w wysokości 7 mld euro, chętnie wesprze potrzebujących współwyznawców z Europy Środkowej grantami i stypendiami. Dziś większość polskich katolików odrzuca zdecydowanie pomysł błogosławienia par jednopłciowych. Przed niemieckimi kulturträgerami dużo pracy.
Grzegorz Górny
W tygodniku „Sieci”: Leszek Balcerowicz – co nam zrobił?
W najnowszym numerze „Sieci” o grzechach głównych Leszka Balcerowicza, z których motywem nieustającej obecności byłego ministra finansów na scenie politycznej jest… pycha. Leszek Balcerowicz nie chce odejść i wciąż domaga się uwagi, by nie zniknąć z historii polskiej ekonomii – zauważa Jerzy Bielewicz na łamach tygodnika.
Leszka Balcerowicza grzechy główne
Jako ekonomista z wykształcenia nigdy nie był dogmatykiem, gdyż w roli decydenta podejmował decyzje ad hoc, bez należytego rozmysłu i rachunku potencjalnych strat. To przecież on jako minister finansów w i członek ówczesnej Rady Ministrów przyzwolił na odsprzedaż Banku Pekao SA na rzecz włoskiego Unicredit w 1998 r. i największego polskiego ubezpieczyciela PZU w 1999 r. na rzecz holenderskiego holdingu Eureko. Straty dla Polski tylko na tych dwóch transakcjach można łatwo oszacować na blisko 40 mld zł – pisze Jerzy Bielewicz na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci”.
Hołownia – wielka kreacja
Kto stoi za Szymonem Hołownią i ruchem Polska 2050 – pyta Konrad Kołodziejski na łamach najnowszego numeru tygodnika „Sieci”. Czy korzystający na kryzysie opozycji polityk rzeczywiście jest liderem spontanicznego ruchu społecznego? Tygodnik „Sieci” ujawnia i pokazuje, kto ciągnie za sznurki w ugrupowaniu Hołowni. A są to nierzadko tuzy polskiego biznesu, mediów i polityki.
Szykujemy dla rolników wiele dobrych zmian
Trzeba uczciwie powiedzieć, że przez wiele lat państwo wspierało przede wszystkim większe gospodarstwa rolne, tam kierowało swoją uwagę. Czas zatem teraz na skupienie się na gospodarstwach małych, także dlatego, że im jest najtrudniej. Nasz rząd chce je chronić i im pomagać – zapewnia Grzegorz Puda, minister rolnictwa i rozwoju wsi w rozmowie z Michałem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Szedłem z podniesioną głową
Trzeba być odpowiedzialnym. Ludzie nam zaufali. Wybrali mnie po raz drugi, potem w wyborach parlamentarnych także ponownie wskazali PiS, to zobowiązuje. Polacy mają prawo rozliczać nas z naszych działań. Jest szansa na to, byśmy zrobili jeszcze sporo dobrego – mówi Prezydent RP Andrzej Duda w wywiadzie udzielonym Marcinowi Wikło na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Tęczowy szantaż w partii Razem
Partia Razem jako formacja lewicowa ma w programie wiele propozycji socjalnych i pracowniczych, takich jak programy mieszkaniowe, większe opodatkowanie najbogatszych czy 35 godzinny tydzień pracy. Jednak w ostatnich miesiącach ugrupowanie Adriana Zandberga zdominowali tęczowi aktywiści i choć kierownictwo zaczyna się ich wstydzić, to młodzi nie zamierzają tak łatwo odpuszczać – pisze na łamach tygodnika Jakub Augustyn Maciejewski.