Archiwum

Szach i mat

Prawo i Sprawiedliwość miało problem z wytłumaczeniem opinii publicznej, dlaczego ministrowie ustępującego rządu Beaty Szydło otrzymali nagrody. Wszystko dlatego, że PiS wygrało wybory jako formacja politycznych ascetów – ludzi, których misją jest naprawa państwa, a nie napychanie sobie portfeli. Premie wywołały więc zgrzyt. Nic dziwnego, że opozycja podchwyciła nadarzającą się okazję i rozdmuchała sprawę nagród do niebywałych rozmiarów. Nastąpiło wahnięcie PiS w sondażach, które z pewnością można wiązać z ministerialnymi premiami.

W ubiegły czwartek antypisowska ofensywa została zatrzymana. Jarosław Kaczyński mistrzowsko odrzucił piłeczkę na stronę opozycji. A przy okazji obnażył niesłychaną wręcz hipokryzję swoich krytyków. Jeszcze przed jego konferencją w najlepsze rozkręcała się akcja pod hasłem: „PiS, oddaj kasę”. A gdy tylko Kaczyński zapowiedział, że ministrowie oddadzą nagrody, a przy okazji obniżone zostaną diety poselskie, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozpoczął się lament, że to przecież nie o to chodziło, że to straszny populizm.

Populizm? Może i tak. Ale to przede wszystkim odpowiedź na nakręconą do granic absurdu znacznie bardziej populistyczną akcję opozycji. Czwartkowa decyzja PiS nie rozwiązuje problemu wynagrodzeń dla urzędników (sam od dawna uważam, że powinny być na tyle wysokie, aby nie opłacało się uciekać do prywatnego biznesu czy – co znacznie gorsze – brać łapówek), ale przecież opozycji nie chodziło o jakiekolwiek rozwiązania systemowe. A skoro krytycy PiS tak bardzo domagali się skromności w polityce, to teraz mają ją zagwarantowaną. Dzięki obniżkom diet poselskich i samorządowych. Cóż, kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.

Oczywiście szkoda, że nie dało się tego załatwić w inny sposób. Że w ogniu politycznej wojny uciekł z pola widzenia ważny problem wynagrodzeń urzędników publicznych. Bo powinno to być pole wspólnych ustaleń władzy i opozycji, chodzi przecież o jakość państwa, a tej nie da się zagwarantować bez odpowiednich środków. Opozycja – jak zwykle – wybrała jednak inną drogę, zamiast debaty urządzono wściekłą nagonkę. Problem w tym, że w starciu z Jarosławem Kaczyńskim opozycja w tej akurat kwestii stoi na z góry przegranej pozycji. Prezes PiS nigdy nie przywiązywał wagi do spraw materialnych i trudno go uderzyć z tej strony.

Zapowiedź obniżki diet zabolała posłów. Ale najbardziej tych z opozycji. Bo oto rozpoczął się lament, że to niezasłużona kara za „pazerność ministrów”, że trzeba pilnować standardów etycznych itd. Panie i panowie z opozycji, sami tego chcieliście, więc nie pogrążajcie się już bardziej.

Konrad Kołodziejski