Archiwum
Wydanie nr 1-2/2020/2019 (370-371)
NA POCZĄTEK
6SZOPKA NOWOROCZNA
20KRAJ
24NA NOWY ROK
66PODRÓŻE
102NA KONIEC
104Najważniejszy żagiel III RP został rozpruty
Jeszcze przed świętami redaktorzy mediów III RP urządzili typowy dla tego świata konkurs: kto wymyśli najbardziej przerażającą, najbardziej dosadną nazwę projektu ustawy, która ma ograniczyć polityczne zaangażowanie sędziów. W finale znalazły się „ustawa kagańcowa”, „kagańcówka” i „ustawa represyjna”. Na fali wzmożenia znany adwokat wydrukował nawet tekst, w którym ubolewał, że „demokratyczni Polacy” znowu spędzają Wigilię przed Sejmem, walcząc o praworządność. Przekonanie, że plan wypali, musiało być zatem potężne.
Powtórki z puczu grudniowego 2016 czy lipca 2017 r. jednak nie było. Próby rozgrzania atmosfery będą się oczywiście powtarzały, bo opozycja tych emocji potrzebuje, ona się nimi żywi. Ale nie zmienia to faktu, że rok 2019 zakończył się jej ogromną klęską. Demonstracje się nie udały, niemal nikt nie uwierzył w alarmy o końcu demokracji. I nawet duże wsparcie od koleżanek i kolegów z Brukseli nie pomogło. Co poszło nie tak? Jakie są przyczyny rozprucia największego żagla III RP?
Po pierwsze, jesteśmy świeżo po wyborach parlamentarnych, które były także referendum w sprawie reformy sądownictwa. Cztery poprzednie lata opozycja grzmiała w tej sprawie, wyciągała ludzi na ulice, był to jej najważniejszy sztandar. Miał być to także żagiel wyborczy, ale Polacy 13 października 2019 r. wybrali kontynuację zarówno rządu, jak i reform. Daje to obecnym wysiłkom, by powstrzymać próby politycznego anarchizowania sądownictwa, szczególnie silny demokratyczny mandat.
Po drugie, opowieść o dobrych sędziach, przejętych losem ludzi, nie przekonuje już chyba nikogo poza autorami tych bajeczek. Boleśnie doświadczył tego Jan Śpiewak, aktywista miejski walczący z dziką reprywatyzacją, który w lipcu 2017 r. osobiście organizował jedną z demonstracji przed Pałacem Prezydenckim. Dziś skazany na drakońską karę za słowa o jednej z mecenas stwierdza: „Moja sprawa pokazuje, że każdy, kto podniesie rękę na elity prawnicze, temu wymiar sprawiedliwości tę rękę utnie”. Oczywiście, Śpiewak to nadal nie jest człowiek prawicy, lubi dla zasady uderzać w obie strony, ale jego przypadek jest dla obrońców systemu III RP demolujący.
Po trzecie, bardzo pogubili się w tym wszystkim sami sędziowie, którzy bez zahamowania osobiście stanęli na politycznych barykadach, założyli koszulki z plakatami politycznymi, poszli na wiece, i to często ramię w ramię z tymi, których za chwilę mają sądzić w sprawach korupcyjnych. W państwie demokratycznym to sytuacja kuriozalna i śmiertelnie groźna. Już wcześniej osoby spoza układów mogły mieć poczucie, że są w sądach podsądni lepsi i gorsi. Teraz jest to już oczywiste. Na dodatek sędziowie podjęli bardzo niemądrą próbę przejęcia dodatkowej władzy – bo nie do nich należy ocena, czy inny sędzia ma prawo sądzić, czy ustawa, która im się nie podoba, obowiązuje.
Po czwarte, w sprawie sądownictwa to reformatorzy mają rację – prawną, moralną i polityczną. Prawną, bo korekta systemu była konieczna i jest przeprowadzana zgodnie z konstytucją, co orzekł m.in. Trybunał Konstytucyjny, ale także w niektórych wyrokach NSA. Kształt wymiaru sprawiedliwości jest w świetle traktatów unijnych wyłączną kompetencją państw narodowych, a dowodów na łamanie praworządności w Polsce nie ma żadnych. Nikt nie jest w stanie wskazać jednej sprawy, w której podejrzenie nacisków wpływania na wyrok sądu byłoby uzasadnione.
Moralną, bo Polacy mają prawo do uczciwego wymiaru sprawiedliwości, takiego samego, jakim cieszą się Francuzi i Niemcy, a nie hybrydy wyrastającej wprost z roku 1944. Naprawdę, nie musimy żyć z sędziami (i to sądów najważniejszych), których nagrania sugerujące korupcję hulają po internecie.
Polityczną, bo parlament Rzeczypospolitej Polskiej – poprzedni i obecny – uchwalił zmiany zgodnie z ustawą zasadniczą, ustawami, własnymi uprawnieniami i silnym mandatem demokratycznym. Mają one akceptację prezydenta.
Ta bitwa długo jeszcze będzie nas zajmowała. Ale obóz reformatorski musi ją dokończyć. Stawką jest nasza demokracja, suwerenność i praworządność. Szanse na zwycięstwo są dziś większe niż kiedykolwiek.
Michał Karnowski
"Sieci": Kto stoi za Hołownią
Podwójny noworoczny numer tygodnika „Sieci” zapowiada największe wydarzenie 2020 roku w Polsce – wybory prezydenckie w Polsce. Dziennikarze prezentują postać Szymona Hołowni - start telewizyjnego celebryty do walki o prezydencki fotel budzi wiele pytań i wątpliwości. Dziennikarze tygodnika ujawniają, kto stoi za kandydaturą celebryty i przewidują, że w jego kampanii będzie mało autentyzmu, za to mnóstwo pieniędzy i badań sondażowych a celem operacji będzie wykreowanie nowej partii.
Kandydat z focusów
Skromny, a nawet nieco ślamazarny start kampanii Szymona Hołowni jest dokładnie zaplanowany. Na impet czas nadejdzie już niedługo. Zobaczymy wielkie pieniądze i wykreowanego za nie kandydata na prezydenta innego od wszystkich. To nie pierwsza próba zbudowania nowego bytu politycznego na bazie popularności jednego człowieka. Ale ta może mieć najpoważniejsze konsekwencje – piszą na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło.
Peerelowskie dziedzictwo wciąż straszy
Wrogie nastawienie artystów do władzy nie jest wcale wynikiem tego, co się dzieje w obszarze kultury, ponieważ nie zrobiliśmy nic, co mogłoby uderzyć w warunki pracy tego środowiska. Przeciwnie – Z Piotrem Glińskim, wicepremierem, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego, rozmawia na łamach noworocznego wydania tygodnika „Sieci” Dorota Łosiewicz.
Polskość wciąż jest atrakcyjna
Pytam, jeśli armia sowiecka miałaby nam przynieść wolność, to dlaczego pierwsze wolne wybory parlamentarne odbyły się w Polsce powojennej dopiero w roku 1991? Mówienie w tym kontekście o wyzwoleniu jest powrotem do propagandy z czasów PRL, ale nie ma nic wspólnego z prawdą – stwierdza dr Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, w rozmowie z Michałem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Wariant izraelski
Czy jeśliby nie doszło do „historycznego porozumienia” z Rosją (na co mało wskazuje), Ukraina wybierze „wariant izraelski”? Odgrodzi się od Donbasu murem na wzór tego, który rozgranicza tereny autonomii palestyńskiej od Izraela. I zajmie się przede wszystkim odbudową gospodarki i reformowaniem kraju, a do kwestii reintegracji wróci za kilka lat, kiedy rachunek sił będzie bardziej korzystny dla Kijowa – zastanawia się Marek Budzisz na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.