Archiwum
Wydanie nr 36/2023 (561)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
22KRAJ
28OPINIE
62ŚWIAT
68SIECI KULTURY
79GOSPODARKA
88KUCHNIA
98NA KONIEC
100Skutki uboczne
Chaotyczne, a nawet histeryczne transfery na listy Koalicji Obywatelskiej – od Kołodziejczaka poprzez Shostak (na razie wycofana) aż po Giertycha nie składają się w żadną sensowną linię. Ich jedynym sensem jest próba wybicia Prawa i Sprawiedliwości z kampanijnego rytmu, nakreślonego czterema pytaniami referendalnymi. Chodzi o wywołanie jakiejkolwiek dyskusji, która przykryje takie tematy, jak bezrobocie, ochrona granicy, imigracja, wyprzedaż majątku narodowego. Chodzi o pianę, pustą, toksyczną, coraz bardziej wulgarną, która jest jedyną nadzieją Platformy Obywatelskiej.
Do tego PO popełnia bardzo poważne błędy. Kto wymyślił pozwanie PiS w sprawie bezrobocia, które wynosiło nie 15 proc., ale 14,4 proc.? Co to za geniusz? Liczył, że siła medialna nakręci zarzut „kłamstwa dowiedzionego sądowo”, a meritum sprawy – ocena społecznego i gospodarczego wymiaru rządów Tuska – pozostanie nietknięte? Zapewne taki był plan, który jednak od początku miał małe szanse powodzenia. Platforma zachowuje się tak, jakby nie zdawała sobie sprawy, jak realnie wyglądają społeczne oceny jej „dorobku” z lat 2007–2015. Dlatego i dziś wciąż brnie w kwestię bezrobocia. Jej politycy żyją w bańce i nie widać, by zamierzali ją opuścić. Inna sprawa, że łatwego wyjścia z sytuacji nie mają – linie kampanijne PiS zostały naszkicowane bardzo precyzyjnie i trafnie. Nie mają słabych punktów.
Ale w tej sprawie jest coś jeszcze. Otóż PO przecenia siłę swoich mediów, zwłaszcza TVN. Nie dostrzegła, że ta wciąż silna stacja przestała już być stacją (wszech) potężną. Owszem, to procesy szersze, cywilizacyjne, ale skutki są dużo boleśniejsze dla liberałów i lewicy; prawica nigdy nie polegała w takim stopniu na sile konkretnej stacji, źródła jej siły leżą gdzie indziej.
Ani Kołodziejczak, ani Giertych nie odwrócą losu Platformy. Dają co najwyżej dwudniowy oddech. Ale cena też przyjdzie i będzie wysoka: chaos w przekazie, demobilizacja istotnych grup wyborców, wewnętrzne konflikty, bagaż całej drogi życiowej obu polityków. To nie jest pomysł na wygraną, to jedynie dopalacze, które – jak wiemy – powodują dotkliwe efekty uboczne.
Jacek Karnowski
Tusk wiedział?
Wedle ujawnionego w serialu „Reset” szyfrogramu z 27 września 2010 r. rosyjski urzędnik zajmujący się śledztwem smoleńskim Piotr Litwiszko 25 września spotyka przypadkiem pracownika ambasady RP w Moskwie i rozpoczyna z nim rozmowę o zaniedbaniach w utrzymywaniu wraku oraz identyfikacji ciał. Z jego opowieści wyłania się taki obraz: władze centralne Rosji naciskają na władze obwodowe Smoleńska w sprawie przeniesienia wraku, ale zdają się być bezradne. Bezradna wobec prowincji Moskwa w tak oczywistej sprawie to rzecz niemożliwa, ale to nie koniec wypowiedzi Litwiszki.
Rosyjski urzędnik z ubolewaniem wyraża zrozumienie dla Polaków, którzy nie dowierzają Moskwie w sprawach śledztwa. Litwiszko jest jednak jeszcze bardziej zatroskany – bo co będzie, gdy w kraju dowiedzą się, że ciała ofiar zostały powkładane do niewłaściwych trumien? Jednak Litwiszko prosi o zrozumienie – w kraju dużo ekshumacji, no nie wyrabiają ze wszystkim. Ciężka dola rosyjskiego urzędnika, doprawdy.
Do pierwszej ekshumacji na ziemiach polskich doprowadziła Małgorzata Wasserman latem 2011 r. Administracja Donalda Tuska utrudniała to, jak mogła i naciskała na córkę Zbigniewa Wassermana, by nie działała w tej sprawie. Gdy władze RP rzucały kobiecie kłody pod nogi, Tusk (sam Sikorski dostał szyfrogram do rąk własnych) już od dziewięciu miesięcy wiedział, że szczątki nie zostały właściwie zidentyfikowane. Wolał jednak piarowski spokój niż szacunek dla zwłok. Od czasu Bieruta nie było nad Wisłą takiego lekceważenia wobec zwłok polskich urzędników.
Ale to nie koniec. Można przypuszczać, że spotkanie w Moskwie, po którym powstał szyfrogram, wcale nie było przypadkowe. Zaaranżowanie takiego przecieku jest standardową grą operacyjną rosyjskich tajnych służb, a ton wypowiedzi Litwiszki zawiera elementy świadomej demonstracji lekceważenia ofiar z 10 kwietnia. Wygląda to na kolejne sprawdzenie, na ile Rosjanie w relacjach z polskim rządem mogą sobie pozwolić. Widzimy, że mogli sobie pozwolić na wszystko – nawet na igranie z ciałami zmarłych. Niepojęte.
Jakub Augustyn Maciejewski
„Sieci”: Zagraniczna kasa w polskiej kampanii
W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” Marek Pyza opisuje, jak lewicowa międzynarodówka chce wpłynąć na wynik wyborów w Polsce.
Lewe miliony
Pod pozorem zachęcania do głosowania sypie pieniędzmi dla polskich organizacji pozarządowych, które na sztandarach mają obalenie rządów Zjednoczonej Prawicy. Pieniędzmi z niewiadomego źródła.
Komu pomoże film Agnieszki Holland?
Zarzekała się, że kręci film nie na potrzeby kampanii wyborczej, a tymczasem jego premiera odbędzie się trzy tygodnie przed wyborami.
Dziwne przypadki
Ostatnie dwa tygodnie wakacji obfitowały w wiele niepokojących zdarzeń. Najpierw doszło do kilku wypadków na kolei, potem ktoś zatrzymywał pociągi w całej Polsce. Równocześnie na Podkarpaciu pojawiły się zakażenia groźną bakterią.