Dlaczego pominięto raport archeologów?
Niezły bigos od samego początku tego tygodnia mają prokuratura wojskowa i zespół rządowy Macieja Laska. Pomieszali im nie tylko w głowach, ale od dłuższego już czasu ustawione szyki, niejaki Marek Pyza oraz archeolodzy. Nie zrobiłbym błędu, gdybym napisał w odwrotnej kolejności. Może byłoby nawet właściwiej, albo poprawniej.
Nie chcę wchodzić w te subtelności. Faktem jest, że pierwsi byli archeolodzy, a dopiero potem Marek Pyza w tygodniku „wSieci”, który opisał dokładnie, co nasza ekipa archeologów widziała, zebrała i zbadała na terenie katastrofy polskiego samolotu TU-154 w dniu 10 kwietnia 2010. Nasi naukowcy sprawdzili z precyzją lasera, co ukrywa ziemia, która jako pierwsza przyjęła na swoje łono 96 śmiertelnych polskich ofiar. Tak więc najpierw w roli detektywów wystąpili nasi archeolodzy, a po ponad trzech latach, jako dziennikarz, drążący od początku po dziś dzień dramat pod Smoleńskiem, Marek Pyza.
Gdyby nie gigantyczny kawał fachowej, by nie rzec eksperckiej roboty, jaką wykonali archeolodzy, świat, nie dowiedziałby by się o pasjonującym fragmencie, który stanowi niezbędny element potrzebny do zbudowania całościowego obrazu tego, co wydarzyło się pod Smoleńskiem. Ten obraz, jak wszyscy wiemy jest ciągle niepełny, choć obydwie instytucje wymienione na początku forsują tezę, że wszystko jest już jasne, wyjaśnione i niepodważalne.
Pamiętajmy, że grupa Laska to zespół rządowy, tym samym publikacja w naszym tygodniku, to zmartwienie rządu i jego szefa. Doświadczenie nie pozostawia wątpliwości, że prokuratura, szczególnie w sprawie smoleńskiej jest również „rządowa”. Musiały więc być z szokowane ujawnieniem wyników badań archeologów. Są one bowiem potencjalnym dynamitem, mogącym wysadzić w powietrze oficjalne wersje przyczyn katastrofy i jej przebieg. Stąd sprzeciwienie się z piorunującą szybkością. Żeby nie zdążyła się przebić do opinii publicznej hipoteza wynikająca z badań archeologów, że możliwą przyczyną katastrofy była eksplozja na pokładzie samolotu. Żeby nie zdążyła się uleżeć w świadomości ludzi.
Niezależnie od wyników badań, w tekście Marka Pyzy przywołane są dwie ważne kwestie. Pierwsza, że teren katastrofy, wbrew zapowiedziom Rosjan, nie jest zabezpieczony przed możliwością grasowania tam osób postronnych. Zadziwiająca jest też to, że część terenu została przez Rosjan wyeliminowana z możliwości przeprowadzenia tam badań ziemi, ponieważ wkrótce po katastrofie zbudowano drogę. Nie słyszałem nigdy, aby polska strona protestowała przeciwko zablokowaniu dostępu do części terenu. I rzecz najważniejsza. Jak to możliwe, pytanie to pada w tekście Marka Pyzy, że prokuratura i komisja Jerzego Millera ukryły sensacyjny raport archeologów? Bo jak inaczej można nazwać, jego całkowite pominięcie w jakichkolwiek badaniach przyczyn katastrofy Prokuratura i komisja Laska poprzestały na zdementowaniu możliwości wybuchu na statku powietrznym Tu-154. Obydwie instytucje nie zająknęły się nawet na temat próby wyjaśnienia, dlaczego zignorowały wyniki badań archeologów. Może więc zechcą zrobić to teraz.
Jerzy Jachowicz