Archiwum
Wydanie nr 41/2023 (566)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
22KRAJ
30ŚWIAT
66HISTORIA
80SIECI KULTURY
83PODRÓŻE
106KUCHNIA
107NA KONIEC
108Stawką jest Polska
Nie możemy zapomnieć, że nasz polski statek płynie przez bardzo wzburzone morze. To właściwie sztorm. Na wschodzie wojna – i hybrydowa, i konwencjonalna, na skalę parę lat temu jeszcze niewyobrażalną. Na Zachodzie otwarte deptanie unijnych traktatów, bezwstydna przemoc wobec słabszych, szalona presja ideologiczna i – to najważniejsze – domykanie budowy nowego imperium, w którym nam przewidziano rolę posłusznej prowincji. Zagrożenia, które przeczuwaliśmy już od wielu lat, wyostrzają się, stają się konkretnym wyzwaniem. Skraca się przestrzeń do odwrotu, coraz częściej za nami już tylko ściana.
Po 30 latach względnego geopolitycznego spokoju weszliśmy w okres, w którym każdy błąd może kosztować bardzo wiele. Także błąd przy urnie. Na większości pól możemy bowiem bronić się jedynie na poziomie państwa narodowego. Inne punkty oparcia okazują się iluzją. Tylko niepodległościowy rząd w Warszawie może zagwarantować Polakom wolność słowa, prawo do życia według własnych wartości i wzorców. Tylko niepodległościowy rząd może bronić suwerenności, którą mocarstwa znów zabierają mniejszym narodom, niestety bardzo często przy aplauzie ogłupionych społeczeństw. Tylko niepodległościowy rząd może dokończyć program zbrojeń, bez którego zawsze będziemy mieli w głowie owo „czy” – czy w razie zagrożenia sojusznicy przyjdą z pomocą? Wiemy, że może tak, a może nie.
Ważne są konkrety. Można mieć wspaniały program i dobrze wybrać linię, a jednak polec w działaniu. Rządy Prawa i Sprawiedliwości sprawdziły się w praktyce. Polska gospodarka rośnie w imponującym tempie mimo pandemii i wojny – dzięki tarczom i celnym decyzjom. Wojsko Polskie nabiera mięśni dzięki decyzji o jego rozbudowie, podjętej jeszcze przed wojną. A wielkie programy społeczne przywróciły narodowi jedność, zaburzoną przez skrajne, narastające nierówności okresu transformacji. Zatrzymaliśmy emigrację, a wielu Polaków wraca do ojczyzny.
Jeśli Tusk dojdzie do władzy, będzie robił to samo, co w czasie swoich rządów, lecz na większą skalę. Będzie wdrażał cudze decyzje i spłacał długi za polityczne wsparcie: naszym majątkiem, naszymi interesami. Tym razem Polska może nie przeżyć, bo wieją zbyt silne wiatry. Dlatego to naprawdę są najważniejsze wybory od 1989 r.
Jacek Karnowski
Przebić się przez mgłę
W czasie minionych miesięcy opozycja włożyła wiele wysiłku w produkcję politycznej mgły. Im dłużej trwa ta kampania, tym wyraźniej widzimy, że to był jej cel: zamazać, zasłonić, rozmyć prawdziwy wybór stojący przed Polakami. Dlatego nie odpowiedziano nam na cztery pytania referendalne, z tego powodu co chwila produkowano wymyślone afery, próbowano wywoływać emocjonalne skoki, położono nacisk na marsze i uliczne zadymy.
Czy te operacje się powiodły? Na szczęście tylko częściowo. Mimo łoskotu i rozrób organizowanych przez media III RP, w dużej części należące do obcego kapitału, obozowi polskiemu udało się podkreślić istotę politycznego sporu toczonego w Polsce. Własność lub rola niewolnika pracującego dla obcych. Godna praca i płaca lub harówa do śmierci za grosze, bo mafie VAT-owskie, często zaprzyjaźnione z obozem opozycji, muszą wziąć swoją dolę. Bezpieczeństwo granic i silna armia lub szalona polityka wpuszczania każdego chętnego z Afryki i Azji. Suwerenność i własne decyzje lub mechanizmy narzucania nam obcej woli, od przymusowej relokacji nielegalnych migrantów poczynając.
W normalnych warunkach można by powiedzieć: nawet jak wygra opozycja, to Polacy szybko się przekonają, jak wielkim kłamstwem była jej kampania. Zobaczą, że projekt przymusowej relokacji to dzieło europejskiej frakcji Donalda Tuska i będzie wdrażane także u nas. W każdej gminie szybko pojawią się odpowiednie kontyngenty, bezpieczeństwo drastycznie pogorszy się w każdej okolicy, odczujemy zwykłe skutki masowej migracji z krajów odległych kulturowo: przemoc, przestępczość, narkotyki, zabójstwa nastolatków, gwałty na kobietach. Powróci też Tuskowa bieda, gigantyczne bezrobocie, zwijanie państwa, rozbrajanie Polski.
Problem w tym, że jesteśmy w szczególnym momencie. Niemcy i Bruksela próbują domknąć system, czyniąc późniejszy opór niemożliwym. Po zabraniu Polsce i innym państwom suwerenności, a to jest celem, nie będzie już powrotu do niepodległej polityki. Nie w tym pokoleniu.
Stawka jest zatem ogromna. Największa po 1989 r. Dlatego za wszelką cenę obóz patriotyczny musi przebić się przez mgłę opozycyjnego kłamstwa.
Michał Karnowski
Premier Morawiecki w tygodniku „Sieci”: Musimy obronić Polskę
Na ostatniej prostej przed wyborami parlamentarnymi premier Mateusz Morawiecki na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” ostrzega: Tusk to bardzo niebezpieczny człowiek. Jak wygra, wróci bieda, zaleje nas migracja, zaczną zwijać wojsko i państwo, wyprzedawać majątek narodowy. Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Tusk zniszczy Polskę!
Jestem przekonany, że Polacy rozumieją, o co idzie gra. Stawka jest opisana w czterech prostych pytaniach referendalnych, na które ludzie PO nie umieją jednoznacznie odpowiedzieć. Dlaczego? Bo słychać, że Janusz Lewandowski już zapowiada masową wyprzedaż. Bo co chwila komuś tam wymyka się słowo prawdy, że wiek emerytalny trzeba będzie podnieść. Bo całe ich zaplecze aż przebiera nogami, by rozebrać albo chociaż otworzyć zaporę na granicy z Białorusią – zapewnia premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi.
Piekło na zlecenie Berlina
Unijny pakt migracyjny nie dość, że nie zatrzyma niebezpiecznej fali najeźdźców, to sprawi, że rozleje się ona po całym kontynencie. Przejęcie władzy przez opozycję będzie oznaczać zgodę na wpuszczenie kilku, kilkunastu, a może kilkudziesięciu tysięcy obcych kulturowo ludzi nad Wisłę. Ten plan Donald Tusk i Ewa Kopacz już kiedyś niemal zrealizowali. Co szykują nam dziś? Czego powinniśmy się obawiać? – pytają na łamach tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło.
Polityczne maskotki
Zaangażowanie polityczne to dla wielu artystów droga w jedną stronę. Jej kosztem może być społeczna niechęć, niekiedy bardzo intensywna. Warto zdawać sobie z tego sprawę, zamiast potem biadolić o hejcie i nagonce. Konrad Kołodziejski komentuje na łamach tygodnika „Sieci” zaangażowanie polityczne polskich artystów.